24 grudnia 2012

Życzenia świąteczne...

Moi drodzy czytelnicy...
Próbowałam złożyć Wam wszystkim życzenia na Waszych blogach, jednak muszę się przyznać, że po zmianach jakie zaszły na blogach onetowskich nie potrafię pisać tam komentarzy. Albo inaczej- może potrafię, ale ich nie widzę i tak próbuję kilka razy i za każdym razem komunikat, że to już powiedziano... Poddałam się. Komu mogłam to życzenia złożyłam w jego prywatnej przestrzeni internetowej, a całej reszcie złożę je u siebie :) Mam nadzieję, że się nie pogniewać. 

U nas stoi już nasza pierwsza mała choineczka. Dzisiaj zabłysną na niej światełka. Większość rzeczy jest już gotowa, więc nie będzie dzisiaj wiele do zrobienia :) 



W tę Wigilijną noc, niech w Waszym domowym zaciszu, przy Wigilijnym stole,
Zapanuje miłość, poczucie radości oraz zgoda,
Niech rodzinne ciepło doda wam odwagi w nadchodzącym nowym roku,
Tak aby był jeszcze lepszy od bieżącego.
Kaska & Maher

30 listopada 2012

O wszystkim i o niczym słów kilka...


Ciągle tu jestem, tylko znów brakuje mi zapału do pisania czegokolwiek. Mąż mój posiada już komplet dokumentów polskich. Wyrobienie dowodu osobistego trwało zaledwie tydzień, a na paszport czekał 10 dni. Powiedziałabym, że wręcz ekspresowe tempo mają nasze urzędy, czego zupełnie się nie spodziewałam. Obecnie mało pracy w transporcie a sporo w obsłudze konferencji, więc Maher spędza wiele godzin poza domem, do czego ja nie jestem przyzwyczajona i dom jest taki pusty...

Ogólnie to nie dociera do mnie, że już jest końcówka roku, że już jutro grudzień się zaczyna i całkiem niedługo święta będą. W tym roku zamierzamy mieć już swoją własną choinkę, bo w zeszłym to jeszcze nie było jej nawet gdzie ustawić :) Zobaczymy, co wyjdzie z naszych planów.

Na okres po świętach zapowiedział się z wizytą kolega Mahera mieszkający we Francji. Przyjedzie ze swoją żoną i zatrzymają się u nas od 30.12 do 07.01. Tym sposobem w końcu mąż mój nie będzie pracował w Sylwestra i będzie nam dane złożyć sobie życzenia Noworoczne inaczej niż przez telefon. Sam nie dowierza, że będzie w tym dniu wolny, bo przez ostatnie 11 lat zawsze obsługiwał :)
Zapowiada  mi się intensywny grudzień, ale mam nadzieję, że znajdę trochę czasu, żeby skrobnąć w końcu notkę o ostatnim wyjeździe.

Chciałabym też zwrócić uwagę na komentarze pod ostatnim postem. Prosiłabym o wymianę zdań w sposób kulturalny a nie obraźliwy. Rozumiem, że każdy może mieć inne zdanie, ale na prawdę można to wyrazić w zupełnie inny sposób niż wyzywanie od ptasich móżdżków osób, o których nic się nie wie ;)  A ja nie będę brać udziału w tamtej dyskusji, bo nie czuję takiej potrzeby. Zresztą wywiązałaby się zapewne jeszcze większa dyskusja i kto wie jak wiele nieodpowiednich słów by tutaj padło. Mam tylko nadzieję, że nie zostanę zmuszona do zablokowania bloga i wpuszczenia tutaj osób wyłącznie zaufanych, bo nie taki był cel pisania tego bloga... 

10 października 2012

Polak...



Wiem doskonale, że wiele osób czeka na naszą relację po tegorocznych wakacjach, ale będziecie musieli jeszcze troszkę na nią poczekać. Muszę się ogarnąć i wrócić do normalnego życia po tym wyjeździe, a zebrało się trochę do nadrobienia. Niestety dopiero niespełna tydzień jestem w stanie funkcjonować, bo wcześniej wracaliśmy do zdrowia, ale o tym kiedy indziej.

Nie wiem czy pisałam przed wyjazdem, że "zakończyła się" nasza batalia z urzędami, ale wydaje mi się, że nie. Otóż chcę poinformować tych co jeszcze nie wiedzą, że mąż mój dostał decyzję o nadaniu mu polskiego obywatelstwa. Decyzja ta musiała się jednak uprawomocnić ( 2 tygodnie), ale juz po przyjeździe mogliśmy złożyć niezbędne dokumenty do wyrobienia polskiego dowodu osobistego. Teraz czekamy na jego odbiór, a później pozostaje wyrobić polski paszport i w końcu będziemy mogli bezstresowo podróżować...

10 września 2012

12.09

Kochani lecimy już pojutrze. Decyzja była bardzo spontaniczna.  Mam nadzieję, że wszystko będzie O.K.
Do zobaczyska za 2 tygodnie....

4 września 2012

Szukamy lastów...

Jesteśmy na etapie poszukiwania wycieczki do Tunezji. Wiadomo oczywiście, że jedziemy tam głównie po to, żeby spędzić trochę czasu za rodziną. Zamierzamy jednak wybrać opcję wycieczki razem z hotelem, gdyż ceny samych biletów nie są w tym roku dużo niższe od tych z zakwaterowaniem i wyżywieniem. Chcemy spędzić trochę czasu sam na sam w hotelu, czy na plaży i nie musieć za to dodatkowo płacić dlatego taki wybór. Niestety po upadku wielu biur podróży okazało się, że miejsca w hotelach owszem są i to wybór nawet całkiem spory, za to brakuje miejsc w samolotach. Mam nadzieję, że znajdziemy coś ciekawego tym bardziej, że nie nastawiamy się na konkretny dzień wylotu. Wiemy tylko, że chcemy polecieć jeszcze we wrześniu... Jeśli ma ktoś jakieś fajne znajome biura, to bardzo proszę o namiary :)

19 sierpnia 2012

Wycieczka na Aid...


W związku z pierwszym dniem świąt obchodzonych przez muzułmanów po zakończeniu Ramadanu wybraliśmy się ze znajomymi na małą wycieczkę. Kierunkiem miało być Morskie Oko, jednak w pewnym momencie utknęliśmy na godzinę w korku i postanowiliśmy zmienić plany. Obraliśmy kierunek zamku w Czorsztynie. Osobiście uważam, że był to strzał w dziesiątkę, gdyż wycieczka wszystkim się bardzo podobała. Zaczęliśmy od zwiedzania ruin zamku czorsztyńskiego, a następnie udaliśmy się na przystań, z której gondolką przepłynęliśmy na drugi brzeg, w celu zwiedzania zamku w Nidzicy. ( Nie podoba mi się cena biletów zwiedzania drugiego zamku. Uważam, że jest ona stanowczo za wysoka). Była masa zwiedzających, ale jakoś udało nam się omijać korki i zatłoczone miejsca, w których po chwili robiło się już pusto i można było wejść i zobaczyć bez dłuższego stania w kolejce, która była chwilę wcześniej. Do Czorsztyna, gdzie zostawiliśmy swój samochód również wracaliśmy gondolką, a następnie na nogach pod górę na parking. Chwila odpoczynku w samochodzie, złapanie odpowiedniego rytmu oddechu po szybkim marszu do góry i krótka decyzja o kontynuacji wycieczki. Wybór padł na Szczawnicę. Zajechaliśmy na parking i pospacerowaliśmy trochę deptakiem. Zaliczyliśmy ( wyjątkowo niedobre, a kolejka była najdłuższa) lody na gałki i udaliśmy się popatrzeć na spływa Dunajcem. Posiedzieliśmy chwilę łapiąc ciepłe promienie sierpniowego słoneczka i pomału trzeba było się zbierać do domu. Po powrocie mała kawka u nas w domu i znajomi wyruszyli w dalsza drogę do siebie, a my udaliśmy się na powtórkę imienin Marii :)





W planach już kolejna wycieczka, ale zobaczymy kiedy uda się te plany zrealizować.


11 sierpnia 2012

Papierki...

Poniżej przedstawię Wam zdjęcie papierów Mahera, które zgromadziliśmy do tej pory. Są to jedynie papiery dotyczące wszystkich formalności które były niezbędne do otrzymania kart pobytu. Nie ma tu papierków związanych bezpośrednio z pracą, bo te osobno zajmują już swoją sporą teczkę... Czasami zastanawiam się, czy gdyby ktoś mi pokazał ile będzie załatwiania, to poszłabym tą samą drogą? Oczywiście nie żałuję, bo mam za męża wspaniałego, wartościowego faceta i jest mi z nim nieziemsko dobrze, ale wiem, że ogarnęłoby mnie przerażenie widząc co będzie mnie czekać. 



Tak wyglądają nasze papierki na chwilę obecną. Oczywiście w każdej z koszulek jest co najmniej kilkanaście kartek....

16 lipca 2012

30sto lecie rodziców....


W sobotę w domu  brata odbyła się impreza niespodzianka z okazji 30sto lecia ślubu naszych rodziców. Od dłuższego czasu wszystko było planowane w taki sposób, że musiało się udać. Zaprosiliśmy wszystkich znajomych i rodzinę, których rodzice chcieliby zaprosić, gdyby organizowali to samodzielnie. ( trzeba było wyciągnąć numery kontaktowe do wszystkich z telefonu mamy, ale skrupulatnie robiłam to od jakiegoś czasu udając, że bawię się telefonem). Rodzice na tydzień przed imprezą zostali zaproszeni przez nas na mszę dziękczynną i torcika po mszy, a reszta została przed nimi ukryta. Jakoś trzeba było wszystko przygotować na dzień przed imprezą, ale udało się nam dopiąć wszystko na ostatni guzik. Po wejściu do kościoła rodzice zaczęli dostrzegać swoich znajomych. Po mszy wyszliśmy z Kościoła i naszym oczom ukazała się piękna biała bryczka, która okazała się prezentem od znajomych. Rodzice wsiedli do niej razem z wnukiem (największym miłośnikiem koników) i zajechali prosto pod dom brata, gdzie witał ich ulubiony "Pan grajek" marszem weselnym oraz kieliszki z szampanem. W kuchni królował nasz znajomy, któremu wcześniej pomogliśmy przygotować większość rzeczy do jedzenia, a w czasie mszy Maher nakładał z nim na talerze i przyozdabiał stół. Rodzice mieli łzy w oczach kiedy dojechali wszyscy goście i zaczęli im składać życzenia i wręczać bukiety kwiatów oraz prezenty. Oczywiście były tańce prawie do białego rana, a na drugi dzień "poprawiny" tym razem już bez muzyki na żywo.


Rodzice szczęśliwi! I o to chodziło :) 

15 lipca 2012

Papierki nasze ulubione....


Wybiegłam kiedyś myślami wstecz i zaczęłam przeglądać niezbędne dokumenty do składania woli o nabycie obywatelstwa. Pozakreślałam pozycje z dokumentami, które posiadamy na miejscu. Okazało się jednak, że potrzebne nam są dokumenty z Tunezji, w dodatku takie, które należy uwierzytelnić w naszej ambasadzie w Tunisie. Na całe szczęście rodzinka się sprężyła i załatwiła niezbędne dokumenty ( niestety trochę nas pociągnęły finansowo - 600 zł w samej Tunezji). Doszły do nas po 2 dniach od wysłania. Papierki zaniosłam do przysięgłego tłumaczenia, następnie udałam się z pełnomocnictwem do Urzędu Stanu Cywilnego w celu umiejscowienia aktu urodzenia męża, oraz z aktem ślubu jego rodziców w celu wpisania nazwisk rodowych rodziców w akt urodzenia męża. I tutaj zaczęły się schodki. Szamotaliśmy się z urzędami zarówno naszymi jak i Tunezyjskimi. Co chwila były jakieś niezgodności. W końcu musieliśmy ściągać do Polski jeszcze akty urodzenia rodziców i dopiero wtedy udało się uzupełnić akt urodzenia męża. Na chwilę obecną mamy już Polski akt urodzenia Mahera w formie zupełnej i czekamy na uzupełnienie naszego aktu ślubu o te same nazwiska rodowe.  Na całe szczęście już jest wszystko w porządku, ale na kolejny pobyt w Tunezji mamy już zaplanowane wizyty z rodzicami w Urzędach w celu skorygowania błędów w różnych dokumentach ( mama ma 3 różne nazwiska z czego tylko jedno prawidłowe, ojciec ma 2 różne daty urodzenia i 2 różne miejsca.... No comment :P )


6 lipca 2012

"Na budowie"...


Pisałam kiedyś o tym, że brat wyprowadził się do nowo wybudowanego domu. Jednak chciałam dodać, że to nie jest całkowicie wykończony dom, bo wiele jeszcze brakuje. Może wewnątrz jest skończony, ale zewnętrznie wymaga wielu robót. Budowa rozpoczęła się dokładnie w dzień kobiet 2010 roku, a wprowadzili się 11 listopada, ale Maher wraz z moim tatą praktycznie codziennie jeszcze coś robią na zewnątrz. Niedawno kopali  i robili fundamenty pod taras, przywożą i równają ziemię na ogrodzie, robili przydomowy parking, żeby wyglądał elegancko, teraz od jakiegoś czasu robią murek ogrodzeniowy a weszło w niego bagetela 160 kubików betonu, które mąż mój musiał przerzucić rękami.  Praktycznie codziennie popołudniami po pracy robią coś na "budowie", ale na całe szczęście zbliżają się już ku końcowi. Wiadomo, że nie będą robić samodzielnie rzeczy których nie potrafią typu elewacja domu czy podbitka dachu, ale co mogli to zrobili własnymi siłami, żeby zmniejszyć wszelkie koszty przychodzących później ekip wykończeniowych. Ja natomiast kiedy jestem wolna to też każdą wolną chwilę spędzam razem z nimi na "budowie" ( tak się nam przyjęło mówić i nie wiem czy kiedyś się przyzwyczaję do tego, że to budową już nie jest dawno). Bawimy się z bratankiem, albo trochę pomagamy chłopakom, ewentualnie czasami trochę im przeszkadzamy, ale w innym wypadku spędzalibyśmy ze sobą tylko noce, bo Mahera nie ma w domu praktycznie od samego rana do późnego wieczora. momentami zastanawiam się jak głupio będzie się czuł kiedy praca tutaj się skończy i będzie miał wolne popołudnia :) 

20 czerwca 2012

Straż graniczna...

Tym razem trafiła się nam wizyta straży granicznej, w celu "przesłuchania" domowników oraz sąsiadów. Widziałam w tym dniu 2 młodych ludzi chodzących od domu do domu, ale nie spodziewałam się, że to granicznicy w celu zrobienia wywiadu środowiskowego. Zawitali w każdym domu graniczącym z naszym i wypytywali sąsiadów o Mahera, oraz o to czy nie ma on jakichś podejrzanych znajomych. Sąsiedzi oczywiście mówili co wiedzieli, a później dostała mi się koronka czemu nikogo nie poinformowałam, że będą mieć taką wizytę :] (gdybym wiedziała, to bym kurna nawet godzinę wizyty im podała :P )
Ja osobiście nie spodziewałam się nikogo i zwyczajnie siedziałam sobie na podwórku w powyciąganych dresach i bez butów razem z mamą, a Maher z tatą byli tym razem w pracy na popołudnie. W pewnym momencie pies dał nam znać szczekaniem, że ktoś przechodził, ale jak podeszłam pod bramkę, to nikogo nie było. Po chwili jeszcze raz szczekanie psa, więc oczywiście na bosaka idę do bramki, a tutaj miły Pan mi legitymację pokazuje i mówi, że z domownikami chcą rozmawiać. Wpuściłam ich do domu i na pierwszy rzut  do pytań poszła moja mama, a ja musiałam wyjść. ( może to i dobrze, bo zdążyłam się trochę ogarnąć, a już na pewno stosowniej ubrać :P ) Mama oczywiście jak to moja mama rozkojarzona na maksa nawet dat żadnych nie pamiętała i dochodziła na logikę nawet do roku w którym ślub braliśmy! Później moje przesłuchanie i tutaj już musiałam okazać różne papierki dotyczące pracy Mahera, opisać naszych znajomych, wyjazdy wszelkie oraz pokazać zdjęcia ze ślubu. Do mieszkania do nas nie chcieli wchodzić, chociaż mieliby wtedy czarno na białym, że faktycznie jesteśmy razem, a tak to musieli się zadowolić tym co pokazałam, oraz tym co powiedzieli sąsiedzi, bo panowie nasi nie zdążyli wrócić z pracy przed wyjściem kontroli. Podsumowując było nawet w porządku, choć na początku z nerwów to mi mowę blokowało :P

18 czerwca 2012

Dziadziuś kupił prezent -wujek testuje :)

Dziadziuś kupił wnusiowi trampolinę, o którą maluch prosił od jakiegoś czasu. Jest to prezent na dzień dziecka, ale skaczą wszyscy :)
Olek jednak najlepiej czuje się tam z dziadziem, albo z wujkiem.




15 czerwca 2012

Dobrze, że sprawdzam na bieżąco...


Dziękuję Bogu, że wcześniej poprzeglądałam wszelkie dokumenty Mahera, oraz informatory "co na kiedy potrzebne". Zdążyłam sobie wszystko wyliczyć i zacząć załatwianie. Na pierwszy ogień poszła wymiana Tunezyjskiego paszportu męża ( tutaj na prawdę wielki ukłon w stronę ambasady tunezyjskiej w Warszawie, bo paszport otrzymaliśmy po około 2 tygodniach od wysłania dokumentów. Wszystko zostało załatwione listownie i nie musieliśmy zaliczać wizyt w Warszawie). Ksero nowego paszportu donosiłam do Urzędu Wojewódzkiego już w trakcie prowadzonej sprawy o przyznanie którejś z kart pobytu. 

4 czerwca 2012

Baseny...


Rodzice zrobili nam przyjemność i zabrali nas wszystkich na baseny z okazji dnia dziecka. Pojechaliśmy na 2 auta razem z bratem, bratową i Oluśkiem. Mały był wniebowzięty, bo wodę kocha ponad życie. A jeszcze większa frajda ze względu na obecność wszystkich bliskich mu osób. Śmiejemy się, że dostał małpiego rozumu i popisywał się na każdym kroku. Mówił tak głośno, że chyba wszyscy ludzie na basenie go słyszeli. Szkoda tylko, że pogoda była kiepska i nie wychodziliśmy z Olkiem na baseny zewnętrze, żeby się nie przeziębił bo na prawdę było chłodno i bardzo wietrznie. Jemu jednak wystarczyły atrakcje na basenach wewnętrznych, a my wychodziliśmy sobie samodzielnie jeśli ktoś potrzebował zaczerpnąć świeżego powietrza. Na prawdę miło spędziliśmy niedzielę, pomijając drogę powrotną, kiedy to mały cały czas szukał kolejnych krów i baranów.... 

31 maja 2012

Moja twórczość w kuchni...

Ostatnio mam okres tworzenia w kuchni, dlatego wszelkie nowe przepisy nie są mi straszne i staram się tez kombinować na własną rękę. Tak między innymi stworzyłam przepis na tunezyjski Ftayer, czyli placki pieczone na głębokim oleju podawane najczęściej z jakimś dżemem bądź miodem. 


Jest też chlebuś z przepisu internetowego, który krążył wśród blogowych dziewczyn: 

  

Są też pancake, które chodziły za moim mężem od dłuższego czasu:


Są też inne cuda, ale nie będę tu tworzyć książki kucharskiej :P 




23 maja 2012

Przesłuchanie...


Wróciliśmy właśnie z przesłuchania dotyczącego karty pobytu. Oczywiście standardowe procedury, czyli ja jestem poza salą w której odbywa się przesłuchanie męża, a kiedy on wychodzi, to wchodzę ja. W dalszym ciągu naszą sprawą zajmuje się ten sam Pan T. Pytania tym razem były nieco inne od poprzednich, ale wiadomo, że to raczej nie ma dla nas większego znaczenia, skoro jesteśmy ze sobą. Mąż miał ze sobą tłumacza ( przysięgłego, bo tylko taki był wolny), żeby czuł sie pewniej. Niestety Pan tłumacz wykazał się wyjątkowo słabą koncentracją (żeby nie powiedzieć brakiem umiejętności) i tłumaczył pytania niedokładnie, w związku z czym Maher odpowiadał na pytania bezpośrednio, bez zbędnego tłumaczenia :)
Przesłuchanie co prawda było wyznaczone do procedury wydania karty czasowego pobytu, ale po co wyznaczać kolejny termin jeśli mogliśmy podejść do niego już teraz i nie zawracać sobie głowy później, tym bardziej, że sprawę o KSP również prowadzi ten sam pan T. Było zwyczajnie. Tym razem bez większego stresu, bo wiedzieliśmy już czego się mamy spodziewać. Oby to było już nasze ostatnie przesłuchanie, które musieliśmy zaliczyć :) 

17 maja 2012

KSP...

Wczoraj minęły 3 lata od naszego ślubu. 3 lata z obrączką na palcu, 5 lat wspólnej przeszłości, wspólnych łez, smutków i radości.  Czas leci do przodu i gdyby nie to, że patrzymy na kalendarz, to w życiu nie powiedzielibyśmy, że już tyle czasu spędziliśmy razem. W dalszym ciągu mamy wrażenie, że Maher przyjechał do Polski całkiem niedawno i nadal nie możemy się sobą nacieszyć. Chciałabym odpowiedzieć sobie na pytanie jak bardzo zmieniło się nasze życie po założeniu obrączek, ale nie jestem w stanie udzielić sobie jednoznacznej odpowiedzi. Z jednej strony nasze życie zmieniło się o 180 stopni, przede wszystkim ze względu na to, że zamiast myśleć w kategorii JA, to myślenie jest w kategorii MY. Wspólne życie wymaga od nas niesamowitych pokładów tolerancji, i zrozumienia, które jednak są już teraz tak naturalne, że gdyby człowiek się nad tym później nie zastanawiał, to nie wiedziałby jak wiele poświęcamy. Dwie różne kultury, dwie różne religie, dwa różne języki a my pośrodku tego wszystkiego budujemy własne życie, tworzymy wspólny język zrozumiały wyłącznie dla nas, a religia z kulturą  przeplatają się tworząc odrębną historię. A dzisiaj? Dzisiaj złożyliśmy już dokumenty do KSP i mamy nadzieję na jej otrzymanie :) Trzymajcie kciuki :)

12 kwietnia 2012

Muszę sobie ponarzekać...


Bardzo długo nie pisałam o naszej "ukochanej" papierkologii. Niestety teraz muszę powrócić do tego tematu, bo wielkimi krokami zbliża się termin składania papierów w celu uzyskania karty pobytu. Niestety tak się stało, że musimy złożyć te dokumenty do 20 kwietnia, żeby zachować odpowiednie terminy. Sęk w tym, że w takim wypadku musimy teraz złożyć dokumenty o wydanie karty czasowego pobytu ( 340 zł + zdjęcia 20 + ksero około 30 ), oraz po 16 maja ( kiedy to minie nam trzecia rocznica ślubu) ponownie złożyć dokumenty o wydanie karty stałego pobytu - "zezwolenie na osiedlenie się" (640 zł + 20 zdjęcia + ksero około 30). Mamy tylko nadzieję, że po złożeniu tych drugich dokumentów zostaną nam zwrócone pieniądze za to pierwsze postępowanie, które nie zdąży być rozpatrzone... Oby tylko wszystko było w porządku i przeszło bez większego rycia mojej psychiki :] 


8 kwietnia 2012

Wielkanoc 2012

Witajcie. Wpadłam tylko żeby złożyć Wam życzenia Wielkanocne:


Alleluja dziś śpiewajmy, 
Bogu cześć i chwałę dajmy,
Bo zmartwychwstał nasz Zbawiciel,
Tego świata Odkupiciel. 
Zdrowia, radości i powodzenia
To są najszczersze moje życzenia.

Dodam też zdjęcie najmłodszej członkini naszej rodziny, czyli malutkiej Tasnim:
Piękna, maleńka perełka :) 
Nic tylko wycałować :)

28 marca 2012

Były plany....

Tegoroczne Święta Wielkanocne mieliśmy spędzić w Tunezji. Plany były takie, że jedziemy tam na 2 samochody razem z rodzicami.  Niestety koszty remontu były dosyć wysokie, sezon pracy Mahera i taty jeszcze się na dobre nie rozkręcił i z planów musimy zrezygnować. Niestety koszty takiego wyjazdu małe nie są, a wiadomo, że samochodami chcieliśmy jechać wyłącznie ze względu na to, żeby sobie tam pozawozić różne rzeczy, bo bagaże za każdym razem i tak mamy doładowane na maxa. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. Na pewno w niedługim czasie jeszcze zrealizujemy sobie takową wycieczkę, a póki co grzecznie siedzimy na tyłkach i delektujemy się piękną wiosenną pogodą. W dalszym ciągu wyżywam się kulinarnie i tworzę różne obiadki, kolacje i desery. Oczywiście nie fotografuję wszystkiego, aczkolwiek zastanawiam się nad tym, czy przypadkiem nie stworzyć na własny użytek takowej małej książki kucharskiej :)

19 marca 2012

Rewizyta....


Byliśmy z rewizytą w Nowym Targu. Pojechaliśmy w sobotę około południa z torcikiem dla solenizantki. Sobotni wieczór spędziliśmy w kameralnej atmosferze, ale było to wystarczające do tego, żeby sie dobrze bawić. Poznaliśmy jeszcze jedną dziewczynę, która niedługo również poślubi Tunezyjczyka.  Panowie sobie piwkowali, panie zadowoliły się gotowymi breezerkami i było na prawdę fajnie. Oby jak najwięcej takich spotkań i zgranego towarzystwa. Wróciliśmy do domku w niedzielę popołudniu - ja z czerwoną różą w ręce, którą dostałam od męża bez okazji :) 

10 marca 2012

Dalsze meblowanie...

Za chwilę, stwierdzicie, że mogłabym już przestać pisać o tym naszym mieszkaniu, ale wtedy nie pisałabym nic :P 
Niestety nie dzieje się nic ciekawego i godnego uwagi, więc pewnie na dobre bym zmilkła, a dalsze urządzanie się jest naszym priorytetem i praktycznie każdą wolną chwilę spędzamy coś kombinując. Teraz mamy już gotowy przedpokój. Oczywiście od samego początku był też gotowy jeden pokój, który można nazwać biurem/garderobą, bo tam są moje 20sto letnie meble, w których trzymamy nasze rzeczy, oraz komputer z którego korzysta Maher. 

Przedpokój przedstawia się następująco:





A nasze biuro wygląda tak:




Oczywiście nie mogło zabraknąć elementów Tunezyjskich. Są ramki na zdjęcia z wielbłądami, oraz pluszowe wielbłądy przywiezione jeszcze przeze mnie z pierwszej wycieczki do Tunezji. 




8 marca 2012

Pamiętali...

Chciałam się Wam pochwalić, że mąż mój pomimo tego, że Polakiem nie jest i święto kobiet w jego kraju jest w zupełnie innym dniu, to pamiętał żeby akurat dzisiaj wybyć samodzielnie na zakupy a po powrocie wręczyć mi mały bukiecik. 



Pamiętał też mój chrześniak i znajomy, który akurat dzisiaj do nas przyjechał. 



Dzień jak najbardziej zaliczony do udanych. Mężczyźni jak chcą, to potrafią sprawić przyjemność :)

27 lutego 2012

Zimowy rynek i gołąbki...


Mój mały bratanek postanowił nas wyciągnąć do rynku dokarmić gołąbki. Pogoda była sprzyjająca wycieczkom, dlatego postanowiliśmy się wybrać na mały, zimowy, niedzielny spacer. Słonko świeciło tak mocno, że ciężko było momentami patrzeć przed siebie i wiele osób chodziło w okularach przeciwsłonecznych, w tym mój mąż :) 




A później był pyszny obiad w chińskiej i mały padł na popołudniową drzemkę już w samochodzie. 

1 lutego 2012

Mamy kuchnie...

Niestety przerwa na blogu była przymusowa i spowodowana chwilowym brakiem internetu. Nie ma jednak tego złego coby na dobre nie wyszło, bo zdążyłam w tym czasie wysprzątać większą część domu zaglądając dosłownie w każdy kąt, myjąc wszelkie półki, meble, szkliwo i inne takie. Niestety remont naszej kondygnacji spowodował syf w całym domu, dlatego teraz ja ten dom muszę doprowadzić do porządku. 
U nas pomału zaczyna być coraz bardziej mieszkalnie. Mamy już swoją kuchnie dlatego wyżywam się kulinarnie, co bardzo podoba się Maherowi. Rodzinka Tunezyjska jest zachwycona naszym gniazdkiem, choć widzieli je tylko przez kamerkę internetową. Wiadomo, że warunki są bez porównania z ichniejszymi, więc nawet przekoloryzowany obraz kamerki wydaje im się piękny. Mam nadzieję, że najstarszy brat Mahera, który zaczął właśnie budowę swojego domu też kiedyś będzie miał w nim tak  samo pięknie. Wierzę w Niego  i na pewno pomożemy mu tyle ile będziemy mogli. Mamy też nadzieję, że to właśnie w Jego domu znajdziemy swój kąt na przyszłe wyjazdy. 





A tak przedstawia się nasza kuchnia we wszystkich czterech kątach. Jak widać na ścianie jest przygotowane gniazdo na TV, bo to zawsze było moje marzenie, ale jak na razie będzie musiało poczekać, bo są inne ważniejsze wydatki. 

A takie pyszności goszczą u nas na stole:




oraz wiele wiele innych :) 





9 stycznia 2012

Spotkanie w Krakowie....


Tuż przed świętami do Polski przyleciał z Tunezji mąż naszej koleżanki. W zeszłym tygodniu  odbyli wycieczkę do Krakowa w celu złożenia dokumentów o przyznanie KCP, czyli to co my robiliśmy dawno temu. W zasadzie jak sobie pomyślę jak długa droga jeszcze przed nimi, to wydaje mi się, że dzielą nas dosłownie kroki milowe... Poznaliśmy się z Omarem po raz pierwszy, ale czujemy sie w swoim towarzystwie tak, jakbyśmy się znali od dawien dawna. W Krakowie była piękna pogoda i całkiem ciepło jak na tę porę roku ( 2 stycznia około 15 stopni na plusie ), w związku z czym zrobiliśmy sobie spacerek pod Wawelem i po krakowskim Rynku, a następnie udaliśmy się na kawkę do jednej z galerii, skąd znajomi mieli później odjazd do swojego domku. W niedługim czasie spotkamy sie ponownie, gdyż będę robić za tłumacza na przesłuchaniu...

Natomiast wczoraj byliśmy na urodzinach naszego małego sąsiada. Wiktor kończył 3 lata i dumnie dmuchał swoje świeczki. Na urodziny Wiktora jak i jego starszego brata chodzimy co roku, gdyż chłopcy uwielbiają Mahera i nie zapominają o zaproszeniu dla nas :) 

1 stycznia 2012

Samotny Sylwester...

Kolejna noc sylwestrowa, którą spędzam bez męża. Niestety nie udało się nam jeszcze nigdy spędzić tej nocy razem, ale mam nadzieję, że kiedyś jednak tak będzie. Maher kolejny raz obsługuje imprezę sylwestrowa, a ja siedzę w domku i grzecznie na niego czekam. Nie zamierzam kłaść się spać, bo i tak nie zasnę myśląc i czekając na Niego. Jako, że miałam dzisiaj cały wolny dzień, to zabrałam się za kolejne porządki i tak zeszło mi w zasadzie do samego wieczora. Teraz delektuję się jogurtem z malinami zasiadając na łóżku przed telewizorem. Jak zwykle nie ma nic szczególnego do oglądania, ale przynajmniej na dvd coś wygrzebałam. 

Szczęśliwego Nowego Roku 2012 :)