Wróciliśmy właśnie z przesłuchania dotyczącego karty pobytu.
Oczywiście standardowe procedury, czyli ja jestem poza salą w której odbywa się
przesłuchanie męża, a kiedy on wychodzi, to wchodzę ja. W dalszym ciągu naszą
sprawą zajmuje się ten sam Pan T. Pytania tym razem były nieco inne od
poprzednich, ale wiadomo, że to raczej nie ma dla nas większego znaczenia,
skoro jesteśmy ze sobą. Mąż miał ze sobą tłumacza ( przysięgłego, bo tylko taki
był wolny), żeby czuł sie pewniej. Niestety Pan tłumacz wykazał się wyjątkowo
słabą koncentracją (żeby nie powiedzieć brakiem umiejętności) i tłumaczył
pytania niedokładnie, w związku z czym Maher odpowiadał na pytania
bezpośrednio, bez zbędnego tłumaczenia :)
Przesłuchanie co prawda było wyznaczone do procedury wydania
karty czasowego pobytu, ale po co wyznaczać kolejny termin jeśli mogliśmy
podejść do niego już teraz i nie zawracać sobie głowy później, tym bardziej, że
sprawę o KSP również prowadzi ten sam pan T. Było zwyczajnie. Tym razem bez
większego stresu, bo wiedzieliśmy już czego się mamy spodziewać. Oby to było
już nasze ostatnie przesłuchanie, które musieliśmy zaliczyć :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz