23 maja 2012

Przesłuchanie...


Wróciliśmy właśnie z przesłuchania dotyczącego karty pobytu. Oczywiście standardowe procedury, czyli ja jestem poza salą w której odbywa się przesłuchanie męża, a kiedy on wychodzi, to wchodzę ja. W dalszym ciągu naszą sprawą zajmuje się ten sam Pan T. Pytania tym razem były nieco inne od poprzednich, ale wiadomo, że to raczej nie ma dla nas większego znaczenia, skoro jesteśmy ze sobą. Mąż miał ze sobą tłumacza ( przysięgłego, bo tylko taki był wolny), żeby czuł sie pewniej. Niestety Pan tłumacz wykazał się wyjątkowo słabą koncentracją (żeby nie powiedzieć brakiem umiejętności) i tłumaczył pytania niedokładnie, w związku z czym Maher odpowiadał na pytania bezpośrednio, bez zbędnego tłumaczenia :)
Przesłuchanie co prawda było wyznaczone do procedury wydania karty czasowego pobytu, ale po co wyznaczać kolejny termin jeśli mogliśmy podejść do niego już teraz i nie zawracać sobie głowy później, tym bardziej, że sprawę o KSP również prowadzi ten sam pan T. Było zwyczajnie. Tym razem bez większego stresu, bo wiedzieliśmy już czego się mamy spodziewać. Oby to było już nasze ostatnie przesłuchanie, które musieliśmy zaliczyć :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz