31 marca 2008

News

Korci mnie żeby coś napisać i w ten sposób uporządkować własne myśli, ale chyba jest ich za dużo, żeby to zrobić. 
  • Po pierwsze zastanawiam się czy to normalne, że chodząc po sklepach czy chociażby przeglądając allegro zwracam  uwagę na to co mogłabym kupić dla Mahera. Szczerze mówiąc to nie interesują mnie rzeczy, które mogłabym kupić dla siebie. Oczywiście mówię tutaj o jakiś dodatkach bo te co są konieczne to nie zapominam.
  • Po drugie Maher w dalszym ciągu bez pracy, a doskwierająca mu nuda sprawia, że zaczyna zbyt dużo myśleć i kombinować co wiąże się z sms-ami o dziwnej treści kierowanymi do mnie. Nie żebym się czuła głupio, czy coś w tym stylu kiedy po raz setny dzisiaj mówi, że mnie kocha ale jego podziękowania za to, że mu pomagam czasami zaczynają mnie wkurzać. Ale jak to było na "Bad boys 2"- Wooooooosa wdech i do przodu, więc staram się zachować spokój.
  • Po trzecie Margo wyciągnęła mnie dzisiaj na rynek za co wielkie Bóg zapłać dla niej bo w końcu się rozerwałam. Jednocześnie podjęłam decyzję, że jeśli chcę mieć coś wspólnego z turystyką to na pewno nie za pomocą studiów. Słabo mi na samo wspomnienie o przedmiotach, które wkuwają znajomi Gośki, jako, że ona już zrezygnowała. Tak więc Witaj szkoło policealna :-)
  • Po ... jestem cholernie nerwowa i mam nadzieję, że to tylko chwilowy stres trwający tylko w klasie maturalnej. Wszystko potrafi mnie wyprowadzić z równowagi, co wiąże sie z tym, że jeśli coś mi nie pasuje to w ryk... Leją się łzy a ja nie umiem się uspokoić. Czuję się z tym dziwnie i jakoś nieswojo.
  • Po ... Zmiana czasu nie wpływa na mnie dobrze, za to zmiana pogody jest wręcz idealna. Kocham słońce w każdym znaczeniu tego słowa, czyli można to jednocześnie potraktować jako wyznanie mojego uczucia w kierunku Mahera, jak również ciepło promieni słonecznych. Jednym słowem pięknie jest tylko brakuje pewnego czynnika, który niewątpliwie wywołałby uśmiech na mojej twarzy jeśli by tutaj był...
  • Po ... Kolejny pracowity tydzień z masą klasówek ale miejmy nadzieję, że czas do 16 kwietnia zleci szybko i oceny zostaną wystawione na dobre, a później tylko czekać na świadectwo do 25 IV. Po odebraniu  świadectwa zostaną tylko 2 miesiące i bzium :D Będę z moim słońcem, na nagrzanej przez słońce piaszczystej plaży pod słonecznym niebem :-) 
                       Oj marzy mi się...

27 marca 2008

Why?

Dlaczego ze wszystkim muszą być problemy? Dlaczego nie mogę nigdy zrobić czegoś bez problemów? Dlaczego, dlaczego, dlaczego- te słowa powtarzają się jak echo. Jest wiele pytań, na które nie potrafię znaleźć odpowiedzi. Ja naprawdę chcę być tylko szczęśliwa, chcę się uśmiechać... Czy to tak wiele? 
Za oknem zima, mimo że słońce strzela swoimi promieniami tu i tam. Minęły święta, które tradycyjnie spędziłam w książkach. No cóż, mam nadzieję, że póki co była to moja ostatnia lektura i ostatnie święta ze stertą ćwiczeń z angielskiego... Jeszcze tylko miesiąc i dostane świadectwo, ale domyślam się, że będzie to najbardziej pracowity miesiąc.
Wracając do Świąt to byłoby wszystko w porządku, bo nawet cieszyłam się, że Maher we wtorek idzie do pracy. W niedziele pojechał do rodzinnego domu wrócił w nocy z poniedziałku na wtorek i wielkie bum. Pracy nie ma, kasy nie ma i jednym słowem nie ma NIC... Hotel otwierają dopiero w połowie kwietnia.(?) Korzystając z okazji, że jechałam akurat do banku (założyć nowe konto w BPHu, bo przecież mnie przerzucili do PKO, z którym są same problemy) wysłałam 100 zł do Tunezji, a niemiła pani w okienku zmierzyła mnie wzrokiem. Będzie miał chłopak kasę chociaż na internet i jedzenie na ten miesiąc. W innym wypadku zwariowałabym bez jakiegokolwiek kontaktu do 15 kwietnia. Tzn. pewnie dałby sobie jakoś rady bo zaradny facet z mojego Mahera ale niech wie, że nie jest mi obojętny. Osobiście nie pochwalam takiego wysyłania kaski, ale wiem, że Maher odda mi co do grosza jak tylko się pojawię w Tunezji. Tak ogólnie rzecz biorąc to zastanawiam się dlaczego (mówiłam, ze powtarza się to słowo jak echo...) "ludzie ludziom zgotowali taki los" ? Nie potrafię zrozumieć w czym jest rzecz, że tunezyjczycy potrzebują visy na jakikolwiek wyjazd za granicę skoro u nich nie ma nigdzie pracy. Przecież oni bardzo chętnie wyjechaliby gdzieś, byleby tylko zarobić chociażby na chleb... Ileż można żyć na pomarańczach zrywanych z drzewek? Przecież i one się skończą. Swoją drogą to naprawdę podziwiam tych ludzi. Oni naprawdę starają się zrozumieć decyzję władz państwowych. Obiecałam sobie, że sprowadzę tutaj Mahera za wszelką cenę. Nie wiem jeszcze jak to zrobimy ale musi nam się udać. 
Teraz trochę z innej beczki aczkolwiek nie całkiem. Byliśmy dzisiaj w kinie z klasą na "lejdis", jako ze dyrekcja zaproponowała nam ostatnie wyjście klasowe. Śmiechu co niemiara ale mnie najbardziej podobał się "obcokrajowiec" mówiący po polsku. Co ja bym dała, żeby mój Maher już tak ładnie mówił... Przed chwilą rozmawiałam też z mamą o akceptacji związków typu tunezyjczyk-polka. Ja mam to szczęście, że zarówno moi rodzice jak i rodzina Mahera wszystko akceptują. Nawet dostałam kwiaty od przyszłego teścia... :-D Znamy jednak sytuację, w której ani jedna strona ani druga nie akceptują związku swoich dzieci a oni mimo wszystko próbują o to walczyć, choć teraz zaczyna się już rozpadać, a szkoda... Moja mama nie ma naprawdę nic przeciwko i przywykła chyba do myśli, że będzie miała zięcia Araba. Podczas rozmowy dostałam sms-a o nieznanej mi treści pochodzącego z Bangladeszu. Stwierdziłam jednoznacznie, że to chyba gdzieś blisko Nepalu, Chin czy Indii a mama składając ręce stwierdziła, że do araba przywykła ale chińczyka to ona nie chce. Swoją drogą to nie jest to pierwszy sms obcego pochodzenia. Z Chin też już kiedyś dostałam i wiele innych również. Zastanawia mnie tylko DLACZEGO akurat ja dostaje takie dziwne wiadomości???? Ma ktoś jakiś pomysł?
P.s Jeśli nauczę się wstawiać na bloga filmik z youtube to pochwalę się w końcu jak moje kochanie mówi po polsku...

20 marca 2008

Dlaczego odchodzą?

Wiem doskonale, że nie jestem pierwszą osobą która o tym pisze, ale i ja chcę wyrazić swoje zdanie na temat "blog disappearing" czyli zniknięć blogów i ich właścicieli ze świata wirtualnego. Moim zdaniem może to mieć różne przyczyny. Jedne mogą być naprawdę poważne, inne natomiast zupełnie błahe. Należy jednak brać pod uwagę, że to tylko blogowa rzeczywistość. Ludzie niejednokrotnie usuwają blogi z powodów dziwnych komentarzy pojawiających się pod ich postami. Nie wiem jak można to rozumieć, ale osobiście uważam, iż jest to zbyt emocjonalne podejście. Jeżeli ktoś decyduje się na pisanie internetowego "pamiętnika" to powinien liczyć się z tym, że prędzej czy później różni ludzie będą komentować to wedle ich zdania. Jeżeli taka osoba będzie to zbyt poważnie traktować to ulegnie ich presji i właśnie dlatego zniknie, postanowi sie odciąć. Być może założy nowy blog licząc na to, że tym razem będzie inaczej. Złudzenia jednak są mylne i raczej nikt z nas nie uniknie złośliwych komentarzy. Na szczęście mnie to jeszcze nie spotkało, ale doskonale zdaję sobie sprawę, że w końcu ktoś mi coś wygarnie... Wydaje mi się również, że jest wiele  blogów- w szczególności tych o dzieciaczkach, które są pisane przez "pomysłowe nastolatki" mające chwilową wenę twórczą i próbują uzyskać "komcie". Z czasem opisywane przez nie historie stają się dla nich nudne i znikają, bo mają dosyć kłamstwa, przywłaszczania nie swoich zdjęć i zwykłego kręcenia. Być może nie mam racji, ale każdy z nas może wyrazić swoje zdanie na te temat. 

19 marca 2008

What's news...

Zdałam! 
Ha! Jestem genialna. No w sumie może w zachwyty popadać nie będę, ale zdałam wszystkie próbne matury i miejmy nadzieję, że na głównych będzie tylko lepiej. Polski zaliczony w 61%, angielski w 87%  hehehe  i gegra w 46% ale to i tak dobrze bo myślałam, że jej w ogóle nie zaliczyłam. Angielski oczywiście dzięki mojemu kochanemi Maherowi, bo przecież zanim go poznałam to byłam "ebe ebe" z angielskiego, a tymczasem jestem najlepsza w klasie... Dzisiaj zebranie rodziców ostatnie już w tym roku szkolnym. Proponowane ocenki końcowo roczne już wypisane na karteczkach. 

Tymczasem zaczynam sie naprawdę zastanawiać co mam zrobić. Iść na studia czy do szkoły pomaturalnej.(?) Moja przyjaciółka studiująca turystykę oblała jeden z egzaminów który uniemożliwia jej zdanie pierwszego semestru. Robi sobie teraz przerwę a od października zaczyna jeszcze raz i namawia mnie żebyśmy studiowały razem. Ale ja już naprawdę nie wiem czego chcę. MAM DOŚĆ NAUKI. A ten jej oblany egzamin zniechęca mnie kompletnie. Mam nadzieję, że zdecyduje się w odpowiednim czasie. 

Co do mojego wyjazdu do Tunezji... Dodatkowo jedzie z nami przyjaciółka mojej mamy. Kolejna osoba w pokoju. Teraz łazienka będzie już dzielona na 3 kobitki. Heh już widzę jak to będzie fajnie. Maher obiecał załatwić pokój, który ja chcę więc przynajmniej będzie przytulny. Będę mogła też swobodnie wyjść sam na sam z Maherem w czasie jego popołudniowej przerwy i nie martwić się, że mama zostanie sama. Jednocześnie mama będzie się czuła pewnie, gdyż nie będzie sama na lotnisku w momencie powrotu, chociaż i tak musiałam juz obiecać, że ją odwieziemy i pomożemy na lotnisku. 

Teraz ogólnie boję sie dnia jutrzejszego gdyż czeka mnie wizyta u chirurga i mały zabieg jeśli można to tak nazwać. Mam małe problemy z chodzeniem przez wrastający się paznokieć. Stopa cała opuchnięta, ledwo nią ruszam, a żeby ja włożyć do buta to już po prostu cyrk. Jak na razie zmywam sie bo muszę zawieźć mamę na zebranie :) Miłego popołudnia. 

14 marca 2008

Mam dość nauki!

Wann Ich dich sehe, Ich sehe auch alles, wovon ich getraumt habe.
-to takie moje małe wywody z języka niemieckiego jak, że dzisiaj próbowałam coś z niego zrozumieć...
Korzystając z kilku minut przerwy w nauce mogę coś naskrobać. W szkole po prostu masakra. Nie moge sie z niczym wyrobić i mam już serdecznie dość. Nawał sprawdzianów i kartkówek. Jutro kolejna z serii kartkówka z angielskiego ale na dodatek mam tez sprawdzian z niemieckiego. Z tego wynika, że dzisiaj starałam się wkuć około 200 słówek z anglika i średnio 100 zdań z niemieckiego, którego nie lubię odkąd zmieniłam szkołę. Przyszła bratowa ratowała moją skórę i robiła mi notatki w zeszycie do Wok-u jako, że również i z tego przedmiotu mam sprawdzian, a pan H. ma w zwyczaju sprawdzać zeszyty podczas każdego sprawdzianu... No comment- prawie jak pierwsza klasa podstawowa... Im więcej się uczę tym śmielej stwierdzam, że mam jedną wielką pustkę w głowie i najchętniej nie poszłabym na te sprawdziany, ale to wiązałoby się z późniejszym nadrabianiem a tego to już w ogóle nie chcę. No dobra koniec przynudzania o szkole.
Moje kochanie zaczyna pracę od 25 marca. Z jednej strony się cieszę, bo będzie miał więcej pieniążków i będę mogła dostawać więcej sms-ów i widzieć go codziennie na necie. Z drugiej jednak strony czuję sie bardziej zazdrosna. Początkowo będzie pracował tylko z turystami z Hiszpanii... Piękne, sexowne i pełne wdzięku hiszpanki wokół mojego przystojnego faceta... Ufam mu i mam nadzieję, że nic głupiego nie zrobi. 
Teraz właśnie znęcam się nad nim i nie odpuszczam żadnych sygnałków... A co :-D Niech wie jak ja się czuję i nie wiem co jest grane kiedy on robi dokładnie tak samo. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. 
Tymczasem znikam się trochę zdrzemnąć bo koło 4 muszę wstać i zabrać się za dalszą naukę, bo dzisiaj nie mam już siły. Boli mnie głowa i w ogóle jest mi źle bez Mahera.  :-( Tasbah ala kheer. 

11 marca 2008

Jak nie myśleć o przeszłości?

Czuję się co najmniej dziwnie. Maher spędził dzisiaj na necie 2 godziny, gdyż jak miał już wychodzić to zaczęła się rozmowa o przeszłości. Nawet nie chcę sobie przypominać jak to się w ogóle zaczęło. Kiedyś w sumie już na ten temat rozmawialiśmy, ale był niechętny do tej rozmowy. Dzisiaj natomiast zaczął mówić sam z siebie, że w sumie to wiem już wszystko o jego życiu i że przypuszcza, że o innych dziewczynach też sie domyślam. Stanęło mi serce w gardle, ale on dokończył zdanie. Że inne dziewczyny owszem były, ale on tylko spędzał z nimi czas nic więcej. Że on jak to typowy facet musiał sie wyszaleć, ale że teraz już naprawdę nie chce nikogo innego, że  jego rodzina zna tylko mnie. Z jednej strony uderzają o mnie te słowa a z drugiej dobijają się te o innych dziewczynach, z którymi spał. Przecież to chyba najgorsze co można usłyszeć. Ale mam czego chciałam. Sama kiedyś próbowałam to z niego wyciągnąć. A on w najbardziej niespodziewanym momencie zaczął o tym mówić. Cholera, po prostu czuję się jakby mnie ktoś walnął w twarz. Wiem, że to była przeszłość, wiem, że nie było tych dziewczyn wiele, wiem, że to zwykły sex i nic więcej, wiem teorytycznie wszystko a jednocześnie jestem zazdrosna. Tylko o co? O głupią przeszłość,  której i tak nie zmienię. W pewnym momencie stwierdził, ze musi wyjść bo już dłużej nie wytrzyma. Widziałam jak go rozrywało kiedy widział, że z każdym jego słowem moja podkowa na ustach jest coraz większa a oczy staja się coraz bardziej szkliste. Za chwilę zadzwonił i przeprosił. Ja tak szczerze to chyba nie chcę już  nigdy więcej wracać z Nim do tego tematu. Chcę żeby zostało już tak jak jest. Z czasem być może przejdzie mi ta chorobliwa zazdrość o przeszłość i będzie mi łatwiej to wszystko zrozumieć. A póki co pozostaje strach. Strach o jutro, o pojutrze, o to co będzie za rok...Nie chcę by cokolwiek sie zmieniło, nie chcę zostać sama...

7 marca 2008

After school-living exam test

Matura próbna już za mną... Podsumowując mogę powiedzieć, że polski nie był zły, angielski banalny a gegry chyba nie zdam... (no comment). Tak więc jedyne co mi pozostaje to zacząć powtarzać geografię. Miejmy nadzieję, że jakoś mi się to uda, znajdę na wszystko czas i ogólnie będzie z górki. Optymistyczne myślenie chyba mi nie zaszkodzi?? Jak na razie to cały czas siedzę nad angielskim. Wydawać by sie mogło, że skoro z Maherem porozumiewam sie tylko po angielsku to nie powinnam mieć z nim żadnych problemów. Może i tak, ale na życzenie naszej szanownej Pani A. musimy umieć "specjalistyczne" słownictwo, które ja w normalnych rozmowach zastępuję zwykłymi potocznymi wyrazami... =>> Dzisiaj kolejna romantyczna randka ze słownikiem angielsko-polskim i nauka ok. 200 słówek. Ale nie jest tak źle bo to mniej więcej godzina do półtorej... Rozmawiałam dzisiaj z Maherem i nie jest ciekawie. W dalszym ciągu nie wie co będzie z pracą. jedni mówią mu, że po 15 marca a inni że od maja. On biedny nie ma z czego zapłacić za wynajmowany pokój a nie mówiąc już o jedzeniu. :| Jeśli będzie szukał innej pracy nie dostanie wtedy papierów, które są potrzebne do składania wniosku o wizę. Jeśli do końca tygodnia nic się nie dowie to jedzie do rodziców, gdyż nie jest w stanie sam wszystkiego utrzymywać. Jeśli jednak pojedzie to urwie się nam kontakt :-( Może i teraz nie jest on najlepszy, bo jeden sms, czy tez chwila rozmowy nie są niczym specjalny ale zawsze to coś. Mieszkając z rodzicami nie  będzie miał zasięgu i nawet sygnału nie będzie mógł puścić. Wtedy to ja już chyba całkiem zeświruje jeśli będę musiała czekać do maja... Tymczasem zmykam ponownie do książek. Ciao

2 marca 2008

A jednak :)

Lecę! lecę, lecę...
To już jest pewne, że i te wakacje spędzę w Tunezji pomimo kosmicznej ceny... Wylatuję 26 czerwca (dzięki Bogu z Krakowa więc nie będę musiała błądzić po obcych miastach, tak jak to było do tej pory). W dodatku leci ze mną moja mama. No po prostu lepiej być nie może. Maher nie może sie już doczekać kiedy pozna moich rodziców, więc będzie miał okazję poznać przynajmniej mamę. Biedny tak się przejął, że na dobre zaczął uczyć się polskiego. Mama natomiast z niewiadomego powodu się stresuje. Zapytana "czego sie boisz?" odpowiada "nie wiem!". Mama leci tylko na tydzień, ja natomiast zostaje później sama z Maherem na kolejny tydzień.
Maher w dalszym ciągu nie wie co będzie z pracą, a ja żyje nadzieją, że będzie mógł pracować w hotelu w którym będę... Cóż dowiemy sie w poniedziałek. 
Tymczasem matura coraz bliżej. Póki co próbna, ale do normalnej też juz niedaleko. Znam już wszystkie terminy. Ostatni egzamin dojrzałości mam 19 maja. 
20 maj to będzie mój pierwszy dzień wolności... Tylko co ja będę robić przez miesiąc bez szkoły i teorytycznie żadnego zajęcia? Wtedy tęsknota będzie jeszcze większa, chociaż wydaje mi się, że teraz o wiele łatwiej byłoby mi się skupić nad nauką gdyby Maher tu był... Nie ma Go, a ja próbując sie uczyć bez przerwy łapie sie na tym, że moje myśli są zupełnie gdzie indziej i ponownie muszę wracać kilka kartek wstecz... Dzisiaj jednak postanowiłam zrobić sobie dzień wolnego. Odpocząć trochę. Nabrać jakiejś siły witalnej, bo odnoszę wrażenie jakby mnie wszystkie opuściły. Tymczasem lecę odwieźć rodziców na jakiejś imieniny, bo zaczęli mnie wykorzystywać...Miłego weekendu. Ale khir.