2 czerwca 2013

Niedzielnie/czerwcowo...

Mało mnie tutaj, oj mało...Ale jak to ostatnio bywa nie potrafię się skoncentrować na pisaniu. Więcej jestem na FB jak gdziekolwiek indziej. Część z Was wie dlaczego tak to wygląda inni dopiero się dowiedzą. Ci bardziej spostrzegawczy już coś zauważyli... 

Kwiecień przeleciał nam przez palce, że nawet się nie obejrzeliśmy a już było blisko weekendu majowego. Niestety pogoda średnio nam dopisuje w tym roku, ale udało się już wykorzystać parę ciepłych dni i kilka razy zrobić grilla. Mężowski mój pracuje całymi dniami, gdyż dorwał kolejną pracę dodatkową i w zasadzie widujemy się tylko wieczorami albo nocą. Póki co nie chcę interweniować, ale mam nadzieję, że niedługo zmieni swój tryb życia i przystopuje z harowaniem po 16 h dziennie. 

Udało się nam w tym roku zaliczyć cyrk z moim bratankiem i jego przyjacielem. Chłopaki oczywiście zachwycone a i Maher był oczarowany, bo pierwszy raz w życiu był w cyrku. Wycieczka oczywiście do tanich nie należała, ale raz na jakiś czas można sobie pozwolić na swobodny "wypływ" gotówki dla przyjemności. Ale oprócz grillowania, cyrku, wypadu do galerii czy innych przyjemności był tez mój 4 dniowy szpital. Oj przymusowe leżenie plackiem to dla mnie katorga w momencie kiedy nadal dokucza moja rwa kulszowa, ale jakoś przeżyłam. Była kroplówka, nieprzespane nocki, ale wszystko się uspokoiło i teraz mam się wylegiwać w domu. Skoro przykaz taki dostałam, to staram sie do tego stosować, ale wiadomo, że nie wyleżę całymi dniami i nocami... Jak pogoda jest to siedzę na dworze i czytam książki, bądź rozwiązuję kolejną książeczkę sudoku... Tak się w niego wkręciłam, że już nawet te piekielnie trudne są dziwnie banalne... W pochmurne i deszczowe dni siedzę niestety w domu i zanudzam się całkowicie marząc, żeby móc już coś "czynnego" porobić. Jako, że mężowski pracuje całymi dniami, to ja nawet obiadów nie gotuję, bo albo zjadam u rodziców, albo chłopina przynosi mi z restauracji i w następny dzień sobie odgrzewam. Niektórzy twierdzą, że mam teraz "życie jak w Madrycie" , ale takie lenistwo jest na prawdę mega męczące psychicznie... I to by było na tyle. Nie będę obiecywać, że zacznę pisać częściej, ale naskrobałam te parę słów, bo coraz więcej maili dostawałam z pytaniami, czy w ogóle żyjemy :P

 Miłej niedzieli kochani.