27 lipca 2011

Po dłuższej przerwie...


Takiej długiej przerwy, to ja jeszcze chyba nie miałam, ale niestety, albo zawieszę bloga całkowicie, albo będę pisać sporadycznie. Po pierwsze w zasadzie nic specjalnego sie u nas nie dzieje, a po drugie, że czas biegnie jak na złamanie karku i nim się człowiek obejrzy, to minął kolejny tydzień i następny, i następny, w którym to planowałam oczywiście coś tutaj skrobnąć, ale jak zwykle czasu na to nie znalazłam. Później sama przed sobą się usprawiedliwiam, bo oczywiście wiem, że się martwicie i piszecie z pytaniami czy wszystko u nas O.K. Odpowiedź oczywiście jest twierdząca i wszystko u nas w jak najlepszym porządku. Pogoda dopisuje, więc ją wykorzystujemy, a kiedy deszcz i chmury, to nadrabiamy zaległości w domu, bo w końcu w tych czterech ścianach naszego pokoju też kiedyś posiedzieć trzeba :) W dalszym ciągu cieszymy się sobą jak dzieciaki i to jest w tym chyba najlepsze. Staramy się brać życie garściami, bo nigdy nie wiadomo co przyniesie nam kolejny dzień.
Niedawno do Polski przyjechał przyjaciel Mahera, który w marcu ożenił się z Polką. Mamy go całkiem blisko siebie, bo cóż to jest 50 km, do pokonania samochodem. W zeszły weekend było spotkanie, w ten też planujemy, zobaczymy czy pogoda nam dopisze, żeby sobie pogrillować. W zasadzie panowie mają ostatnią szansę na jakieś piwko, przed Ramadanem, więc trzeba to wykorzystać.
Cały czas kombinujemy jakby tu się wybrać do Tunezji. W zasadzie już prawie rok nas tam nie było, a to na prawdę nie lada wyczyn jak na nasze wcześniejsze wypady co 3  miesiące, ale wiadomo siła wyższa nas zatrzymała w domu, a teraz sezon z pracą więc wyrwać się ciężko. Myślę, że jakoś się nam uda we wrześniu, ale jeszcze nic nie rezerwujemy, bo jak wiadomo w tych krajach jeszcze wszystko się może wydarzyć. Jeśli Tunezja nie wypali, to wybędziemy do Turcji- takie przynajmniej są plany na chwilę obecną. Tęskni mi się już za tamtejszym klimatem, pięknym słonkiem i leżeniem na ciepłym piasku, jak również za totalnym nic nie robieniem. W planach jest tydzień z rodzinką i drugi tydzień tylko we dwoje w jakimś komfortowym hoteliku blisko plaży. Myślę, że nie powinno być problemów ze znalezieniem takiego miejsca, gdyż hotele świecą pustkami i każdy turysta jest na wagę złota, a ceny są na prawdę kuszące.
Coraz jaśniej wygląda też sytuacja z własnym gniazdkiem. Szkoda, że dopiero po ponad dwóch latach mieszkania w jednym pokoju, ale nie będę więcej na ten temat marudzić. Budowa domu brata ma się ku końcowi, zostało już niewiele do zrobienia, więc koło października powinniśmy mieć choćby łazienkę na własność, a później zaczną się remonty i jeszcze raz remonty, ale to już będzie tylko przyjemność patrzeć jak 100 metrowa kondygnacja zmienia się w zaprojektowane przez nas wnętrza. W zasadzie, to mamy już wszystko obmyślone co gdzie i jak, ale co z tego wyjdzie i ile decyzji zmienimy w trakcie remontów to się jeszcze okaże. Na pewno nie omieszkam się pochwalić panującym wtedy bałaganem jak również późniejszymi efektami.
Tymczasem pozdrawiam serdecznie i nie wiem kiedy napiszę kolejny raz. Myślę, że będzie to przed jakimś wyjazdem, niezależnie do którego kraju, no chyba, że jakiś tajfun wkradnie się w nasze kierunki i wywróci wszystko do góry nogami  język2 
Wiem, że napisałam trochę bez ładu i składu, ale pisałam notkę na szybko, więc proszę o wyrozumiałość i nie sprawdzanie interpunkcji i ortografii  wstyd