20 czerwca 2012

Straż graniczna...

Tym razem trafiła się nam wizyta straży granicznej, w celu "przesłuchania" domowników oraz sąsiadów. Widziałam w tym dniu 2 młodych ludzi chodzących od domu do domu, ale nie spodziewałam się, że to granicznicy w celu zrobienia wywiadu środowiskowego. Zawitali w każdym domu graniczącym z naszym i wypytywali sąsiadów o Mahera, oraz o to czy nie ma on jakichś podejrzanych znajomych. Sąsiedzi oczywiście mówili co wiedzieli, a później dostała mi się koronka czemu nikogo nie poinformowałam, że będą mieć taką wizytę :] (gdybym wiedziała, to bym kurna nawet godzinę wizyty im podała :P )
Ja osobiście nie spodziewałam się nikogo i zwyczajnie siedziałam sobie na podwórku w powyciąganych dresach i bez butów razem z mamą, a Maher z tatą byli tym razem w pracy na popołudnie. W pewnym momencie pies dał nam znać szczekaniem, że ktoś przechodził, ale jak podeszłam pod bramkę, to nikogo nie było. Po chwili jeszcze raz szczekanie psa, więc oczywiście na bosaka idę do bramki, a tutaj miły Pan mi legitymację pokazuje i mówi, że z domownikami chcą rozmawiać. Wpuściłam ich do domu i na pierwszy rzut  do pytań poszła moja mama, a ja musiałam wyjść. ( może to i dobrze, bo zdążyłam się trochę ogarnąć, a już na pewno stosowniej ubrać :P ) Mama oczywiście jak to moja mama rozkojarzona na maksa nawet dat żadnych nie pamiętała i dochodziła na logikę nawet do roku w którym ślub braliśmy! Później moje przesłuchanie i tutaj już musiałam okazać różne papierki dotyczące pracy Mahera, opisać naszych znajomych, wyjazdy wszelkie oraz pokazać zdjęcia ze ślubu. Do mieszkania do nas nie chcieli wchodzić, chociaż mieliby wtedy czarno na białym, że faktycznie jesteśmy razem, a tak to musieli się zadowolić tym co pokazałam, oraz tym co powiedzieli sąsiedzi, bo panowie nasi nie zdążyli wrócić z pracy przed wyjściem kontroli. Podsumowując było nawet w porządku, choć na początku z nerwów to mi mowę blokowało :P

18 czerwca 2012

Dziadziuś kupił prezent -wujek testuje :)

Dziadziuś kupił wnusiowi trampolinę, o którą maluch prosił od jakiegoś czasu. Jest to prezent na dzień dziecka, ale skaczą wszyscy :)
Olek jednak najlepiej czuje się tam z dziadziem, albo z wujkiem.




15 czerwca 2012

Dobrze, że sprawdzam na bieżąco...


Dziękuję Bogu, że wcześniej poprzeglądałam wszelkie dokumenty Mahera, oraz informatory "co na kiedy potrzebne". Zdążyłam sobie wszystko wyliczyć i zacząć załatwianie. Na pierwszy ogień poszła wymiana Tunezyjskiego paszportu męża ( tutaj na prawdę wielki ukłon w stronę ambasady tunezyjskiej w Warszawie, bo paszport otrzymaliśmy po około 2 tygodniach od wysłania dokumentów. Wszystko zostało załatwione listownie i nie musieliśmy zaliczać wizyt w Warszawie). Ksero nowego paszportu donosiłam do Urzędu Wojewódzkiego już w trakcie prowadzonej sprawy o przyznanie którejś z kart pobytu. 

4 czerwca 2012

Baseny...


Rodzice zrobili nam przyjemność i zabrali nas wszystkich na baseny z okazji dnia dziecka. Pojechaliśmy na 2 auta razem z bratem, bratową i Oluśkiem. Mały był wniebowzięty, bo wodę kocha ponad życie. A jeszcze większa frajda ze względu na obecność wszystkich bliskich mu osób. Śmiejemy się, że dostał małpiego rozumu i popisywał się na każdym kroku. Mówił tak głośno, że chyba wszyscy ludzie na basenie go słyszeli. Szkoda tylko, że pogoda była kiepska i nie wychodziliśmy z Olkiem na baseny zewnętrze, żeby się nie przeziębił bo na prawdę było chłodno i bardzo wietrznie. Jemu jednak wystarczyły atrakcje na basenach wewnętrznych, a my wychodziliśmy sobie samodzielnie jeśli ktoś potrzebował zaczerpnąć świeżego powietrza. Na prawdę miło spędziliśmy niedzielę, pomijając drogę powrotną, kiedy to mały cały czas szukał kolejnych krów i baranów....