Mamy 2013 rok i mam nadzieję, że będzie on dla nas rokiem
szczęśliwym pomimo pechowej liczby 13. Wkroczyliśmy w niego dosłownie tanecznym
krokiem, gdyż jak wcześniej wspominałam na Sylwestra mieliśmy gości z Francji,
oraz znajomych z Nowego Targu. Dołączył też mój brat z żoną i chłopcami.
Najmłodszy ( obecnie 2 miesięczny) oczywiście przespał większość imprezy, ale
zdążył porozdawać swoje nieświadome uśmiechy na prawo i lewo.
Impreza była jak
najbardziej udana, a jeszcze bardziej ze względu na to, że niewiele przed
północą goście moich rodziców zrobili pociąg i "przyjechali" po nas
na górę. Wszyscy razem "zjechaliśmy" na dół i tam dopiero zaczęły się
niezłe wygibasy. Grzecznie poszliśmy spać koło 4:30 rano ( nie sądziłam, że
domówka będzie tyle trwać :P).
W Nowy Rok towarzystwo się podzieliło. Część pojechała na
Wawel i Rynek, żeby trochę Krakowa obejrzeć, a reszta czyli ja i znajoma
zostałyśmy w domu. Naszykowałyśmy obiad, żeby zmarznięci "turyści" mieli
się czym posilić i oglądałyśmy płytkę z wesela mojego brata przytupując nogami
pod stołem- ot tak się nam jeszcze tańczyć chciało :)
Niestety w każdym kolejnym dniu kolejni uczestnicy imprezy
zaczęli łapać grypę bądź zapalenie krtani i już tak wesoło nie było, ale jakoś
dawaliśmy radę. Francuzi byli bardzo zadowoleni z pobytu, chociaż byliby
bardziej gdyby obyło się bez zapalenia rwy kulszowej u małżonki znajomego.
Niestety, ale Pani wykazała się małą odpowiedzialnością o własne zdrowie, ale
to jest temat rzeka i nie będę go rozwijać na blogu. Powiem tylko, że miała
zakaz wyjazdu do Polski, czy gdziekolwiek indziej od lekarza, ale postanowiła
przyjechać bojąc się "zdrady" męża, co skutkowało jej cierpieniem i
naszymi nerwami...
W każdym razie są zachwyceni naszym krajem (widzieli tylko
Kraków i Jaworzno + lotnisko w Warszawie na którym mieli międzylądowanie).
Mieli nędzną opinię przed wyjazdem, a wrócili szczęśliwi i informują wszystkich
swoich znajomych i przeciwników ich wyjazdu, że Polska, to wcale nie żaden busz
:P Pokochali polskie jedzenie, choć mieli okazję
próbować go tylko przez tydzień. Szczerze mówiąc to aż mi głupio było, jak
fotografowali każdy posiłek...
Gdyby ich wizyta nie była pełna chorób, to na pewno
odwiedzilibyśmy Zakopane, jakieś baseny termalne czy inne atrakcje, co
urozmaiciłoby trochę nasz wspólny czas, ale być może jeszcze kiedyś przyjadą i
wtedy zobaczą trochę więcej Polski :) Szczerze mówiąc kolejny przyjazd radziłabym
im zorganizować wiosną bądź latem, kiedy nasz krajobraz jest jeszcze piękniejszy,
aczkolwiek teraz też znajomy był pełny szczęścia gdyż miał okazję pierwszy raz
zobaczyć śnieg.
A po ich wyjeździe trzeba było odespać nieprzespane noce,
wyleczyć choróbska i tak jakoś nam przeleciał ten czas, że nawet nie wiem kiedy
się zrobił 20 stycznia :)
Od piątku siedzę w domu sama, bo mąż obsługuje konferencje i
wraca późno wieczorem kiedy ja już smacznie chrapię, a wychodzi zanim się zdążę
obudzić, ale jakoś to sobie odbijemy. Dzisiaj popołudniu już będzie w domku,
więc przestane odczuwać dziwne uczucie "pustki".
I kilka zdjęć:
Nasi goście z Francji
Trzej Tunisiano
I kroki na parkiecie ;)