16 lipca 2012

30sto lecie rodziców....


W sobotę w domu  brata odbyła się impreza niespodzianka z okazji 30sto lecia ślubu naszych rodziców. Od dłuższego czasu wszystko było planowane w taki sposób, że musiało się udać. Zaprosiliśmy wszystkich znajomych i rodzinę, których rodzice chcieliby zaprosić, gdyby organizowali to samodzielnie. ( trzeba było wyciągnąć numery kontaktowe do wszystkich z telefonu mamy, ale skrupulatnie robiłam to od jakiegoś czasu udając, że bawię się telefonem). Rodzice na tydzień przed imprezą zostali zaproszeni przez nas na mszę dziękczynną i torcika po mszy, a reszta została przed nimi ukryta. Jakoś trzeba było wszystko przygotować na dzień przed imprezą, ale udało się nam dopiąć wszystko na ostatni guzik. Po wejściu do kościoła rodzice zaczęli dostrzegać swoich znajomych. Po mszy wyszliśmy z Kościoła i naszym oczom ukazała się piękna biała bryczka, która okazała się prezentem od znajomych. Rodzice wsiedli do niej razem z wnukiem (największym miłośnikiem koników) i zajechali prosto pod dom brata, gdzie witał ich ulubiony "Pan grajek" marszem weselnym oraz kieliszki z szampanem. W kuchni królował nasz znajomy, któremu wcześniej pomogliśmy przygotować większość rzeczy do jedzenia, a w czasie mszy Maher nakładał z nim na talerze i przyozdabiał stół. Rodzice mieli łzy w oczach kiedy dojechali wszyscy goście i zaczęli im składać życzenia i wręczać bukiety kwiatów oraz prezenty. Oczywiście były tańce prawie do białego rana, a na drugi dzień "poprawiny" tym razem już bez muzyki na żywo.


Rodzice szczęśliwi! I o to chodziło :) 

15 lipca 2012

Papierki nasze ulubione....


Wybiegłam kiedyś myślami wstecz i zaczęłam przeglądać niezbędne dokumenty do składania woli o nabycie obywatelstwa. Pozakreślałam pozycje z dokumentami, które posiadamy na miejscu. Okazało się jednak, że potrzebne nam są dokumenty z Tunezji, w dodatku takie, które należy uwierzytelnić w naszej ambasadzie w Tunisie. Na całe szczęście rodzinka się sprężyła i załatwiła niezbędne dokumenty ( niestety trochę nas pociągnęły finansowo - 600 zł w samej Tunezji). Doszły do nas po 2 dniach od wysłania. Papierki zaniosłam do przysięgłego tłumaczenia, następnie udałam się z pełnomocnictwem do Urzędu Stanu Cywilnego w celu umiejscowienia aktu urodzenia męża, oraz z aktem ślubu jego rodziców w celu wpisania nazwisk rodowych rodziców w akt urodzenia męża. I tutaj zaczęły się schodki. Szamotaliśmy się z urzędami zarówno naszymi jak i Tunezyjskimi. Co chwila były jakieś niezgodności. W końcu musieliśmy ściągać do Polski jeszcze akty urodzenia rodziców i dopiero wtedy udało się uzupełnić akt urodzenia męża. Na chwilę obecną mamy już Polski akt urodzenia Mahera w formie zupełnej i czekamy na uzupełnienie naszego aktu ślubu o te same nazwiska rodowe.  Na całe szczęście już jest wszystko w porządku, ale na kolejny pobyt w Tunezji mamy już zaplanowane wizyty z rodzicami w Urzędach w celu skorygowania błędów w różnych dokumentach ( mama ma 3 różne nazwiska z czego tylko jedno prawidłowe, ojciec ma 2 różne daty urodzenia i 2 różne miejsca.... No comment :P )


6 lipca 2012

"Na budowie"...


Pisałam kiedyś o tym, że brat wyprowadził się do nowo wybudowanego domu. Jednak chciałam dodać, że to nie jest całkowicie wykończony dom, bo wiele jeszcze brakuje. Może wewnątrz jest skończony, ale zewnętrznie wymaga wielu robót. Budowa rozpoczęła się dokładnie w dzień kobiet 2010 roku, a wprowadzili się 11 listopada, ale Maher wraz z moim tatą praktycznie codziennie jeszcze coś robią na zewnątrz. Niedawno kopali  i robili fundamenty pod taras, przywożą i równają ziemię na ogrodzie, robili przydomowy parking, żeby wyglądał elegancko, teraz od jakiegoś czasu robią murek ogrodzeniowy a weszło w niego bagetela 160 kubików betonu, które mąż mój musiał przerzucić rękami.  Praktycznie codziennie popołudniami po pracy robią coś na "budowie", ale na całe szczęście zbliżają się już ku końcowi. Wiadomo, że nie będą robić samodzielnie rzeczy których nie potrafią typu elewacja domu czy podbitka dachu, ale co mogli to zrobili własnymi siłami, żeby zmniejszyć wszelkie koszty przychodzących później ekip wykończeniowych. Ja natomiast kiedy jestem wolna to też każdą wolną chwilę spędzam razem z nimi na "budowie" ( tak się nam przyjęło mówić i nie wiem czy kiedyś się przyzwyczaję do tego, że to budową już nie jest dawno). Bawimy się z bratankiem, albo trochę pomagamy chłopakom, ewentualnie czasami trochę im przeszkadzamy, ale w innym wypadku spędzalibyśmy ze sobą tylko noce, bo Mahera nie ma w domu praktycznie od samego rana do późnego wieczora. momentami zastanawiam się jak głupio będzie się czuł kiedy praca tutaj się skończy i będzie miał wolne popołudnia :)