W domu:
K: Twoje ubrania nie mieszczą mi się w szafie..
M: praktycznie wszystkie letnie
(cóż chyba mamy inne wyobrażenie co do ciuchów na zimę)
Na zakupach:
M: Popatrz znalazłem fajny sweter, prawie jak kurtka...
Trochę drogi, ale ty kup sobie tę bluzkę (wskazuje) i będzie po równo, co?
(sweter 119 zł, bluzka dla mnie 29...- ewidentnie będzie mi w niej ciepło, wiem chciał powiedzieć będzie 1:1 )
chwilę później, spotykamy znajomych
BARTEK: Helo, how is your polish?
M: "Nie bardzo dobrze, i speak TROCHE"
M idzie do piekarni
(Pani bardzo go lubi i wydaje się rozumie)
M: "Poproszę pięć o tutaj i jeszcze dwie, (rumieni się) zapomniałem siedem"
Innym razem:
M: "Szybka rybka i jeden chleb niekrojony"(rybka to nazwa jednego pieczywa, M bez żartów nie pamięta nazwy...)
P: Nie ma rybki masz wekę (śmiech)
Idę do piekarni ja:
P: A gdzie mąż?
K:Ja też mogę czasami przyjść...
Spacerujemy:
M: Mokra woda
K: Nie woda tylko trawa
W restauracji:
M czyta menu: Dania z drobiu to dla mnie?
K: tak dla Ciebie wybierz coś.
M: Ale tutaj pisze DZIK...
K: Faktycznie, chyba inaczej pojmują drób w tej restauracji
Inna restauracja:
M: Shaoerma proszę
Kelner: Drobiowa czy wieprzowa?
M: z kurczaka
Kelner: "Boże przepraszam najmocniej, jak mogłem pytać w ogóle"
Rozmowy w domu:
K: Mówili w pogodzie, że pojutrze śnieg
M: "Witaj w Polsce Maher"
Rozmawiamy o bratanku
Ktoś mówi "Aleksander, po chwili dodaje dla Aleksandra"
M poprawia: " Aleksandra is girl, so Aleksander"
Cóż w sumie ma chłop rację, dopiero tłumaczyliśmy, że Aleksandra to dziewczynka a Aleksander chłopiec...
M w sklepie:
M: 4 zimne tyskie i 2 zimne żywiec proszę
Ekspedientka:( mówi coś szybko czego M nie rozumie)
M: Powoli proszę, nie rozumiem szybko.
M zamawia piwo w knajpie
Kelnerka: Coś do picia?
M: Chcesz piwo?
W domu:
M słyszy jak mama w kuchni mówi, że coś jest ZA DUŻO
Ja sprzątam łazienkę, M przychodzi i pyta
M: Co to jest za dużo?
K: tłumaczę i wygląda na to że zrozumiał
M: Tworzy samodzielnie słowo "ZA MAŁO" i śmieje się
K: pytam o co chodzi, czemu się śmieje
M: zdziwiony, że stworzył słowo za mało i nie jest ono śmieszne, baaa nawet ma znaczenie...
Jesteśmy na weselu,
siedzimy przy stole, każdy z każdej strony ciągle mówi "na zdrowie" do mahera...
M: "Nie mogę już więcej, mogę udawać?"
I tak w kółko
UCZYMY SIĘ MÓWIĆ PO POLSKU.
Widać 7 miesięcy mieszkania w Polsce to jest nic...
Nauka polskiego do łatwych nie należy
Natomiast słowo KUR** rozumie doskonale i potrafi użyć w odpowiednim momencie.
12 października 2009
1 października 2009
Urodziny....
Dzisiaj Maher obchodzi swoje urodziny dlatego też mała wzmianka o tym fakcie na blogu. Życzenia złożę osobiście jak tylko wróci z pracy, a popołudniu mała impreza w rodzinnym gronie. Tort upieczony czeka w lodówce, a prezent jeszcze schowany...
Taki to prezent dostanie mój fan piłki nożnej :)
W środku? Niespodzianka :)
Zdrowie Solenizanta
Subskrybuj:
Posty (Atom)