12 października 2009

Nasze dialogi...

W domu:
K: Twoje ubrania nie mieszczą mi się w szafie..
M: hehe praktycznie wszystkie letnie 
(cóż chyba mamy inne wyobrażenie co do ciuchów na zimę) 

Na zakupach:
M: Popatrz znalazłem fajny sweter, prawie jak kurtka... 
Trochę drogi, ale ty kup sobie tę bluzkę (wskazuje) i będzie po równo, co? 
(sweter 119 zł, bluzka dla mnie 29...- ewidentnie będzie mi w niej ciepło, wiem chciał powiedzieć będzie 1:1  )
chwilę później, spotykamy znajomych 
BARTEK: Helo, how is your polish? 
M: "Nie bardzo dobrze, i speak TROCHE" 

M idzie do piekarni 
(Pani bardzo go lubi i wydaje się rozumie)
M: "Poproszę pięć o tutaj i jeszcze dwie, (rumieni się) zapomniałem siedem"
Innym razem:
M: "Szybka rybka i jeden chleb niekrojony"(rybka to nazwa jednego pieczywa, M bez żartów nie pamięta nazwy...)
P: Nie ma rybki masz wekę (śmiech)

Idę do piekarni ja:
P: A gdzie mąż?
K:Ja też mogę czasami przyjść...

Spacerujemy:
M: Mokra woda
K: Nie woda tylko trawa

W restauracji:
czyta menu: Dania z drobiu to dla mnie? 
K: tak dla Ciebie wybierz coś.
M: Ale tutaj pisze DZIK...
K: Faktycznie, chyba inaczej pojmują drób w tej restauracji

Inna restauracja:
M: Shaoerma proszę
Kelner: Drobiowa czy wieprzowa? 
M: z kurczaka
Kelner: "Boże przepraszam najmocniej, jak mogłem pytać w ogóle" 

Rozmowy w domu:
K: Mówili w pogodzie, że pojutrze śnieg
M: "Witaj w Polsce Maher" 

Rozmawiamy o bratanku 
Ktoś mówi "Aleksander, po chwili dodaje dla Aleksandra" 
M poprawia: " Aleksandra is girl, so Aleksander" 
Cóż w sumie ma chłop rację, dopiero tłumaczyliśmy, że Aleksandra to dziewczynka a Aleksander chłopiec...

M w sklepie:
M: 4 zimne tyskie i 2 zimne żywiec proszę
Ekspedientka:( mówi coś szybko czego M nie rozumie)
M: Powoli proszę, nie rozumiem szybko. 

M zamawia piwo w knajpie
Kelnerka: Coś do picia?
M: Chcesz piwo? 

W domu:
M słyszy jak mama w kuchni mówi, że coś jest ZA DUŻO
Ja sprzątam łazienkę, M przychodzi i pyta 
M: Co to jest za dużo?
K: tłumaczę i wygląda na to że zrozumiał
M: Tworzy samodzielnie słowo "ZA MAŁO" i śmieje się
K: pytam o co chodzi, czemu się śmieje
M: zdziwiony, że stworzył słowo za mało i nie jest ono śmieszne, baaa nawet ma znaczenie...

Jesteśmy na weselu,
 siedzimy przy stole, każdy z każdej strony ciągle mówi "na zdrowie" do mahera...
M: "Nie mogę już więcej, mogę udawać?"


I tak w kółko
UCZYMY SIĘ MÓWIĆ PO POLSKU. 
Widać 7 miesięcy mieszkania w Polsce to jest nic... 

Nauka polskiego do łatwych nie należy

Natomiast słowo KUR** rozumie doskonale i potrafi użyć w odpowiednim momencie. 

1 października 2009

Urodziny....


  
Dzisiaj Maher obchodzi swoje urodziny dlatego też mała wzmianka o tym fakcie na blogu. Życzenia złożę osobiście jak tylko wróci z pracy, a popołudniu mała impreza w rodzinnym gronie. Tort upieczony czeka w lodówce, a prezent jeszcze schowany...
 
Taki to prezent dostanie mój fan piłki nożnej :)
W środku? Niespodzianka :)
Zdrowie Solenizanta  martini