6 lipca 2012

"Na budowie"...


Pisałam kiedyś o tym, że brat wyprowadził się do nowo wybudowanego domu. Jednak chciałam dodać, że to nie jest całkowicie wykończony dom, bo wiele jeszcze brakuje. Może wewnątrz jest skończony, ale zewnętrznie wymaga wielu robót. Budowa rozpoczęła się dokładnie w dzień kobiet 2010 roku, a wprowadzili się 11 listopada, ale Maher wraz z moim tatą praktycznie codziennie jeszcze coś robią na zewnątrz. Niedawno kopali  i robili fundamenty pod taras, przywożą i równają ziemię na ogrodzie, robili przydomowy parking, żeby wyglądał elegancko, teraz od jakiegoś czasu robią murek ogrodzeniowy a weszło w niego bagetela 160 kubików betonu, które mąż mój musiał przerzucić rękami.  Praktycznie codziennie popołudniami po pracy robią coś na "budowie", ale na całe szczęście zbliżają się już ku końcowi. Wiadomo, że nie będą robić samodzielnie rzeczy których nie potrafią typu elewacja domu czy podbitka dachu, ale co mogli to zrobili własnymi siłami, żeby zmniejszyć wszelkie koszty przychodzących później ekip wykończeniowych. Ja natomiast kiedy jestem wolna to też każdą wolną chwilę spędzam razem z nimi na "budowie" ( tak się nam przyjęło mówić i nie wiem czy kiedyś się przyzwyczaję do tego, że to budową już nie jest dawno). Bawimy się z bratankiem, albo trochę pomagamy chłopakom, ewentualnie czasami trochę im przeszkadzamy, ale w innym wypadku spędzalibyśmy ze sobą tylko noce, bo Mahera nie ma w domu praktycznie od samego rana do późnego wieczora. momentami zastanawiam się jak głupio będzie się czuł kiedy praca tutaj się skończy i będzie miał wolne popołudnia :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz