Pisałam kiedyś o tym, że brat wyprowadził się do nowo
wybudowanego domu. Jednak chciałam dodać, że to nie jest całkowicie wykończony
dom, bo wiele jeszcze brakuje. Może wewnątrz jest skończony, ale zewnętrznie
wymaga wielu robót. Budowa rozpoczęła się dokładnie w dzień kobiet 2010 roku, a
wprowadzili się 11 listopada, ale Maher wraz z moim tatą praktycznie codziennie
jeszcze coś robią na zewnątrz. Niedawno kopali
i robili fundamenty pod taras, przywożą i równają ziemię na ogrodzie, robili przydomowy parking, żeby wyglądał elegancko, teraz od jakiegoś czasu robią murek ogrodzeniowy a weszło w niego bagetela 160
kubików betonu, które mąż mój musiał przerzucić rękami. Praktycznie codziennie popołudniami po pracy
robią coś na "budowie", ale na całe szczęście zbliżają się już ku
końcowi. Wiadomo, że nie będą robić samodzielnie rzeczy których nie potrafią
typu elewacja domu czy podbitka dachu, ale co mogli to zrobili własnymi siłami,
żeby zmniejszyć wszelkie koszty przychodzących później ekip wykończeniowych. Ja
natomiast kiedy jestem wolna to też każdą wolną chwilę spędzam razem z nimi na
"budowie" ( tak się nam przyjęło mówić i nie wiem czy kiedyś się
przyzwyczaję do tego, że to budową już nie jest dawno). Bawimy się z
bratankiem, albo trochę pomagamy chłopakom, ewentualnie czasami trochę im
przeszkadzamy, ale w innym wypadku spędzalibyśmy ze sobą tylko noce, bo Mahera
nie ma w domu praktycznie od samego rana do późnego wieczora. momentami
zastanawiam się jak głupio będzie się czuł kiedy praca tutaj się skończy i
będzie miał wolne popołudnia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz