27 marca 2008

Why?

Dlaczego ze wszystkim muszą być problemy? Dlaczego nie mogę nigdy zrobić czegoś bez problemów? Dlaczego, dlaczego, dlaczego- te słowa powtarzają się jak echo. Jest wiele pytań, na które nie potrafię znaleźć odpowiedzi. Ja naprawdę chcę być tylko szczęśliwa, chcę się uśmiechać... Czy to tak wiele? 
Za oknem zima, mimo że słońce strzela swoimi promieniami tu i tam. Minęły święta, które tradycyjnie spędziłam w książkach. No cóż, mam nadzieję, że póki co była to moja ostatnia lektura i ostatnie święta ze stertą ćwiczeń z angielskiego... Jeszcze tylko miesiąc i dostane świadectwo, ale domyślam się, że będzie to najbardziej pracowity miesiąc.
Wracając do Świąt to byłoby wszystko w porządku, bo nawet cieszyłam się, że Maher we wtorek idzie do pracy. W niedziele pojechał do rodzinnego domu wrócił w nocy z poniedziałku na wtorek i wielkie bum. Pracy nie ma, kasy nie ma i jednym słowem nie ma NIC... Hotel otwierają dopiero w połowie kwietnia.(?) Korzystając z okazji, że jechałam akurat do banku (założyć nowe konto w BPHu, bo przecież mnie przerzucili do PKO, z którym są same problemy) wysłałam 100 zł do Tunezji, a niemiła pani w okienku zmierzyła mnie wzrokiem. Będzie miał chłopak kasę chociaż na internet i jedzenie na ten miesiąc. W innym wypadku zwariowałabym bez jakiegokolwiek kontaktu do 15 kwietnia. Tzn. pewnie dałby sobie jakoś rady bo zaradny facet z mojego Mahera ale niech wie, że nie jest mi obojętny. Osobiście nie pochwalam takiego wysyłania kaski, ale wiem, że Maher odda mi co do grosza jak tylko się pojawię w Tunezji. Tak ogólnie rzecz biorąc to zastanawiam się dlaczego (mówiłam, ze powtarza się to słowo jak echo...) "ludzie ludziom zgotowali taki los" ? Nie potrafię zrozumieć w czym jest rzecz, że tunezyjczycy potrzebują visy na jakikolwiek wyjazd za granicę skoro u nich nie ma nigdzie pracy. Przecież oni bardzo chętnie wyjechaliby gdzieś, byleby tylko zarobić chociażby na chleb... Ileż można żyć na pomarańczach zrywanych z drzewek? Przecież i one się skończą. Swoją drogą to naprawdę podziwiam tych ludzi. Oni naprawdę starają się zrozumieć decyzję władz państwowych. Obiecałam sobie, że sprowadzę tutaj Mahera za wszelką cenę. Nie wiem jeszcze jak to zrobimy ale musi nam się udać. 
Teraz trochę z innej beczki aczkolwiek nie całkiem. Byliśmy dzisiaj w kinie z klasą na "lejdis", jako ze dyrekcja zaproponowała nam ostatnie wyjście klasowe. Śmiechu co niemiara ale mnie najbardziej podobał się "obcokrajowiec" mówiący po polsku. Co ja bym dała, żeby mój Maher już tak ładnie mówił... Przed chwilą rozmawiałam też z mamą o akceptacji związków typu tunezyjczyk-polka. Ja mam to szczęście, że zarówno moi rodzice jak i rodzina Mahera wszystko akceptują. Nawet dostałam kwiaty od przyszłego teścia... :-D Znamy jednak sytuację, w której ani jedna strona ani druga nie akceptują związku swoich dzieci a oni mimo wszystko próbują o to walczyć, choć teraz zaczyna się już rozpadać, a szkoda... Moja mama nie ma naprawdę nic przeciwko i przywykła chyba do myśli, że będzie miała zięcia Araba. Podczas rozmowy dostałam sms-a o nieznanej mi treści pochodzącego z Bangladeszu. Stwierdziłam jednoznacznie, że to chyba gdzieś blisko Nepalu, Chin czy Indii a mama składając ręce stwierdziła, że do araba przywykła ale chińczyka to ona nie chce. Swoją drogą to nie jest to pierwszy sms obcego pochodzenia. Z Chin też już kiedyś dostałam i wiele innych również. Zastanawia mnie tylko DLACZEGO akurat ja dostaje takie dziwne wiadomości???? Ma ktoś jakiś pomysł?
P.s Jeśli nauczę się wstawiać na bloga filmik z youtube to pochwalę się w końcu jak moje kochanie mówi po polsku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz