2 marca 2008

A jednak :)

Lecę! lecę, lecę...
To już jest pewne, że i te wakacje spędzę w Tunezji pomimo kosmicznej ceny... Wylatuję 26 czerwca (dzięki Bogu z Krakowa więc nie będę musiała błądzić po obcych miastach, tak jak to było do tej pory). W dodatku leci ze mną moja mama. No po prostu lepiej być nie może. Maher nie może sie już doczekać kiedy pozna moich rodziców, więc będzie miał okazję poznać przynajmniej mamę. Biedny tak się przejął, że na dobre zaczął uczyć się polskiego. Mama natomiast z niewiadomego powodu się stresuje. Zapytana "czego sie boisz?" odpowiada "nie wiem!". Mama leci tylko na tydzień, ja natomiast zostaje później sama z Maherem na kolejny tydzień.
Maher w dalszym ciągu nie wie co będzie z pracą, a ja żyje nadzieją, że będzie mógł pracować w hotelu w którym będę... Cóż dowiemy sie w poniedziałek. 
Tymczasem matura coraz bliżej. Póki co próbna, ale do normalnej też juz niedaleko. Znam już wszystkie terminy. Ostatni egzamin dojrzałości mam 19 maja. 
20 maj to będzie mój pierwszy dzień wolności... Tylko co ja będę robić przez miesiąc bez szkoły i teorytycznie żadnego zajęcia? Wtedy tęsknota będzie jeszcze większa, chociaż wydaje mi się, że teraz o wiele łatwiej byłoby mi się skupić nad nauką gdyby Maher tu był... Nie ma Go, a ja próbując sie uczyć bez przerwy łapie sie na tym, że moje myśli są zupełnie gdzie indziej i ponownie muszę wracać kilka kartek wstecz... Dzisiaj jednak postanowiłam zrobić sobie dzień wolnego. Odpocząć trochę. Nabrać jakiejś siły witalnej, bo odnoszę wrażenie jakby mnie wszystkie opuściły. Tymczasem lecę odwieźć rodziców na jakiejś imieniny, bo zaczęli mnie wykorzystywać...Miłego weekendu. Ale khir.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz