29 kwietnia 2008

Come back to the first point.

Tak sobie czasami myślę, że chcąc pisać na blogu wszystko z tych ważniejszych rzeczy, to i tak musiałabym nic nie robić tylko pisać bloga. W moim życiu istny kalejdoskop. Co chwilę wszystkie moje plany obracają się o 180 stopni, a za chwilę o kolejne 180 i wracam do punku wyjścia. Może zacznę trochę konkretniej, to będzie bardziej zrozumiałe. 
Mamy znajomego, który prowadzi piekarnię, restaurację arabską i jednocześnie udziela się w życiu politycznym zarówno polskim jak i arabskim. Jednym słowem obywatel świata mający wiele różnych znajomych, gotowych do pomocy w każdym momencie. Postanowiliśmy z rodzicami, że może właśnie Omar będzie mógł pomóc i nam... Wczoraj trochę porozmawialiśmy i znów wracamy do punktu wyjścia. ZAPROSZENIE... Jednak kontynuujemy wystawianie zaproszenia a Nasz znajomy spróbuje pogadać z ambasadą. Hmmm miejmy nadzieję, że faktycznie się tak stanie. 
Po drugie to dotarłam do wiadomości, o tym co jest potrzebne do stworzenia kontraktu dla cudzoziemca. Można ręce załamać i się poddać, ale można też zacząć załatwiać. W sumie nie są to rzeczy nie do przeskoczenia. Omar zaoferował nawet pracę dla Mahera. Co prawda nic specjalnego, ale 1500 miesięcznie + ubezpieczenie nie jest czymś małym dla obcokrajowca nie mówiącego po polsku... Z tym jednak musimy sie zastanowić, bo chyba o wiele prostsze będzie załatwienie wizy na zaproszenie, jeśli faktycznie będziemy mieć wsparcie. Jeśli jednak nie, to do pracy Maher mógłby przyjechać na rok! Żeby jednak to załatwić, to Omar musiałby się nachodzić... 
Maher poinformowany o planach zyskał uśmiech na twarzy. 
Podsumowując: Wracamy do początku, ale może jednak się uda...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz