22 kwietnia 2008

I feel sad...

Wszystko wali mi sie na łeb i na szyję. Matura już za niecałe 2 tygodnie a ja nic nie robię twierdząc, że nie po to uczyłam się przez 3 lata, żeby siedzieć teraz i ponownie wkuwać. Ludzie mnie chwalą za mądre podejście do sprawy, ale sama nie wiem czy to jednak takie mądre. W piątek rozdanie świadectw. W czwartek muszę pojechać do szkoły z koleżanką i zacząć rozdawanie kwiatów w formie podziękowania, jako że nie wszyscy nauczyciele będą w piątek. jak na złość się rozchorowałam. Witaminy łykane w ogromnych ilościach nie pomogły. Pozostaje mi wybrać się dzisiaj do lekarza i poprosić o coś szybko stawiającego na nogi. Jak na razie to chusteczki, herbatka, tabletki na gardło i gorączkę, kichanie, kaszel i inne tym podobne...
Wczoraj rozpętało się u mnie w domu małe piekło, aczkolwiek nie do końca. Dzwoniłam do ambasady by dowiedzieć się jakie są szanse dostania wizy. W odpowiedzi usłyszałam "żadne". Trochę mnie przytkało, a miły Pan wyjaśnił, że jedyną szansą jest ŚLUB. I tu się zaczęło. Poszłam pogadać z mamą. Dziwna mina, i tysiąc argumentów. Mogłam się w sumie spodziewać, aczkolwiek przynajmniej wiem, że mogę z Nią porozmawiać o wszystkim. Jechałam wczoraj do urzędu paszportowego, żeby wyrobić zdjęcia na poczekaniu, więc jednocześnie wstrzymałyśmy z mamą wyrabiania zaproszenia. Jeśli byśmy go wyrobiły to o następne można się starać po terminie który byłby na zaproszeniu, czyli w marcu 2009. O zgrozo! Już naprawdę nie wiem co mam robić. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że chcę iść na studia, ale małżeństwo nie musi mi tej możliwości zabrać. Z drugiej strony wiem, że Maher po przyjeździe tutaj potrzebuje czasu na naukę polskiego, a dopiero później można zacząć szukać pracy. Moje studia będą płatne, a utrzymanie też przecież kosztuje. Wiem, że pójdę na studia dla pracujących, ale czy pracować będę? Mimo wszystko ja zdaje sobie sprawę, że przecież nie ważne kiedy Maher przyjedzie to i tak będzie potrzebował tego czasu na "zaklimatyzowanie się". I nie ważne, czy przyjedzie teraz, czy za rok, czy po moich studiach, to i tak początki będą ciężkie. Wiem jednak, ze jeśli nie uda nam się załatwić jakoś jego przyjazdu, to my wydamy cały majątek! Każdy wyjazd do Tunezji przecież kosztuje, telefon kosztuje, internet kosztuje, wszystko kosztuje! Nie chce już nawet liczyć ile kasy na to poszło, ale dobry samochód mielibyśmy na pewno. A teraz coś z serii "Mama mówi" 
-Mama mówi : " masz takie możliwości, internet pozwala Wam sie widzieć, telefon słyszeć". No tak tylko cholera co mi z takiego widzenia raz na tydzień przy dobrych wiatrach, w dodatku na zamazanym obrazie bo słaby internet i słaba jakość obrazu. Co mi z telefonu jak pogadam 2 minuty i już nie ma 8 zł. Czym są te 2 minuty? Jak się zagalopuje to idzie pół godziny, a po opamiętaniu się zaczynam sie skrobać po głowie ile ja znowu zapłacę. Ale nawet te głupie pół godziny nic mi nie daje.
-Mama mówi : " małżeństwo to nie zabawa. Spadają na Ciebie obowiązki. Pranie, sprzątanie, gotowanie i wiele innych" No w sumie tak, tyle tylko, że ja to wszystko robię teraz dla całej rodziny, ale to się nie liczy...Najwyraźniej jedna osoba więcej w rodzinie sprawi, że prania będzie więcej a i jeden talerz zupy też mi zabraknie bo źle obliczę..." 
- Mama mówi: " lepiej mu wysłać trochę kasy tam, żeby mu jakoś pomóc". To fakt dla mamy łatwo powiedzieć wysłać trochę kasy, tylko ja cholera chyba musiałabym zacząć kraść, żeby uzbierać na moje wyjazdy, telefony, i wysyłanie kasy. Za te cholerne wyjazdy żylibyśmy tutaj ze 2 lata na luzie...
- I mogę tak wymieniać "mama mówi"...

Rozmawiałam z Maherem o tym wszystkim i mnie to przeraża. Ja naprawdę wiem czego chcę i wiem, że są to decyzje podejmowane na całe życie. Smutno mi, że rodzice nie starają się mnie zrozumieć. 
Maher wczoraj widząc moją minę i humor starał się jednak mnie rozbawić. Mówię Mu, że nawet jeśli uda mi się mamę przekabacić to pozostaje jeszcze tata. On niczego sobie z tego nie robiąc stwierdził, że tata to nie problem. "Tata zrozumie, bo wie jak czuje się facet bez kobiety i nie będzie robił problemu" Osz normalnie go kiedyś uduszę za te Jego teksty. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz