12 kwietnia 2008

What's the sad girl....

Czuję sie Jak Konrad podczas Wielkiej Improwizacji w "Dziadach". Mam wrażenie, że stoi obok mnie diabeł i anioł a ja mimowolnie ulegam głosowi diabła. Nie wiem czemu się tak dzieje, ale może zacznę po kolei. Ostatnio mam trochę problemów, ale któż ich nie ma? Na domiar złego Maher o niczym nie wie, bo myślałam, że tak będzie lepiej, że przynajmniej On nie będzie się martwił. Jestem ostatnio jak "naminowana", bo wszystko się we mnie zbiera. A później głupie błahostki powodują u mnie płacz.. Nie chcę tego, ale nie umiem się opanować. Wiem, że płacz nie jest rozwiązaniem, ale cóż mogę na to poradzić, skoro jest to samoistne. Stałam się strasznie nerwowa. Nawet to, że ktoś na mnie krzyknie powoduje pojawienie się u mnie łez.
Wczoraj Maher zrobił jakiś strajk, albo nie wiem juz jak to nazwać, ale puszczane przeze mnie sygnały w ciągu całego dnia nie zadziałały. Żadnej odpowiedzi. No i sie wkurzyłam. Postanowiłam zrobić mu dokładnie to samo. Pierwszy sygnał od niego o 23, więc jakby nie było to po ponad 17 godzinach od wcześniejszego. Nie dałam się i schowałam telefon pod poduszkę, żeby mnie nie budził. Ale gdzie tam, dzwonił jak uparty średnio co 10 minut. Trzymałam telefon w ręce, ale ten cholerny diabelski głos mówił "nie dzwoń!" I teraz mam za swoje. Maher zrezygnowany położył się spać koło 6 rano bo wtedy też był ostatni sygnał od Niego. Może jednak nie położył się spać, ale ani mnie, ani jemu duma nie pozwala już na puszczanie jakiegokolwiek sygnału, a nie wspominając już o sms-ie. Tak więc mamy chwilę milczenia, która jeszcze bardziej mnie rozdrażnia. Ja już naprawdę nie wiem czemu się tak dzieje. Jesteśmy daleko od siebie i zamiast się wspierać to robimy sobie wzajemnie na złość. Teraz pozostaje czekać kiedy któreś z nas zmądrzeje i postanowi się jednak odezwać. Z doświadczenia wiem, że nie zorbie jako pierwsza tego kroku, bo czuję się urażona. To nie mnie się zachciało cholernej zabawy w nieodzywanie się. Nie odezwę sie pierwsza dlatego, że uważam się za poszkodowaną. Ja mu nic nie zrobiłam. Gdybym odezwała się pierwsza to znaczyłoby dla mnie, że mu uległam, a tak na pewno nie będzie. Nie będzie mną "manipulował". A ten cholerny diabelski głos mówił do mnie w nocy "napisz mu, że nie jesteś lalką, którą można się bawić". Dobrze, że miałam jakieś przebłyski świadomości jeszcze i nie napisałam... Oj wtedy to rozpętałoby się piekło. 
Rano poskarżyłam się mamie, a Ona spokojnym głosem stwierdziła, że przecież może chłopak spał cały dzień ( O nie! Na pewno nie 17 godzin!), że może pojechał do rodziców ( To też nie! Miał zasięg, a tam go nie ma!) i jeszcze pięć tysięcy innych powodów, w które uwierzyć nie mogę... Pozostaje więc pytanie co robił i dlaczego? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz