28 sierpnia 2008

Misz-Masz...

Jeden wielki bałagan- wszędzie. W hotelu mega wielkie sprzątanie, bo niedługo zaczną zjeżdżać pierwsi goście, a tu część pokoi jeszcze nie gotowa. W domu staram się już ogarnąć bałagan i w miarę mi się to udaje. Największy jednak bałagan jest chyba w mojej głowie. Chcę coś tutaj naskrobać, ale mam zbyt wiele rzeczy do „przelania na papier” i nie wiem od czego mam zacząć, a na czym skończyć. Nie wiem też jak trzeźwy mam umysł po nocnej zmianie w pracy i braku snu. Spróbuje powoli i po trochę przelać moje myśli, które niedługo mogą wybuchnąć w mojej głowie, bo za dużo tego wszystkiego.
Po pierwsze zastanawiam się nad tym dlaczego ludzie nie potrafią zaufać, uwierzyć, zrozumieć… Najlepszym przykładem jest moja sąsiadka, która od jakiegoś czasu ma co chwilę coś do powiedzenia na temat Mahera. Wcześniej nic jej nie przeszkadzało, aż nagle-BUM! „Na pewno ma tam jakąś inna dziewczynę, na pewno nieźle się bawi i wcale nie pracuje... itp., itd.” Moi rodzice nic już nawet nie wspominają o Maherze w jej towarzystwie, bo wiedzą jak teraz kończy się każda rozmowa. Dla niej nie ma mówienia, że przecież Maher dzwoni ze 4 razy dziennie a każda rozmowa też kosztuje, że przecież nie możemy przegadać pół dnia, bo obydwoje zbankrutujemy, że muszą nam wystarczyć miliony puszczonych sygnałów pomiędzy rozmowami. Sąsiadka ma swoje zdanie, którego prawdopodobnie już nie zmieni. Ciekawi mnie tylko co wpływa na jej zdanie? Nieudany związek córki, w dodatku z Polakiem? To nie znaczy, że mój z Tunezyjczykiem musi być równie nieudany…
Po drugie moja ostatnia rozmowa z Maherem na temat papierów do wizy zakończyła się kłótnią…  Stwierdził, że papiery z hotelu może dostać tylko na 21 dni, a ja chcę żeby przyjechał na 3 miesiące. Wcześniej nie było problemu, ale teraz Maher zaczął myśleć inaczej. Teraz twierdzi, że musi pracować, bo musi zarobić na nasze wesele, mieszkanie i inne cuda. Nie pomagało tłumaczenie, że w Polsce zarobi w jeden miesiąc tyle co tam w 3 miesiące. Wkurzona, ze łzami w oczach wykrzyczałam, że jeśli zamierza przyjechać na 21 dni to ja nie chcę, żeby w ogóle przyjeżdżał i ja nie chce nigdzie jechać we wrześniu, ze nie potrafię już tak dłużej na odległość.. Rozłączyłam się. Maher natomiast zachował po raz kolejny zimną krew i przeprosił. Przeprosił i poszedł potulnie załatwiać papiery. Stanęło na moim!
Po trzecie to mam jeden wielki kocioł przed weselny. Zaczyna mi się już w głowie mieszać. Chodzę niewyspana, przemęczona, struta od środków czystości i czuje się okropnie. Śmieje się już momentami do Mahera, że dolegliwości niczym w czasie ciąży. Ogólnie rzecz biorąc to w nocy zaczynają mi się śnić koszmary związane z tym całym weselem. Szkoda mówić normalnie. Ale najważniejsze- Mam już sukienkę 
Tymczasem życzę wszystkim miłego i słonecznego dnia, a ja lecę do dalszych porządków.
Ps. W dalszym ciągu odliczam dni. 15 :-) Coraz mniej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz