11 września 2008

Wyjazdowo...


Nie mam zielonego pojęcia co się stało z moim czasem… Sama nie wiem kiedy minęły  poniedziałek, wtorek i środa. Ja rozumiem, że wstawałam koło 10, bo odsypiałam jeszcze wesele, no ale żeby aż tak mi przeleciało, to się nie spodziewałam. Wesele trwało w sumie 3 dni… W niedzielę były poprawiny na sali weselnej, a w poniedziałek goście z naszej strony zjechali się jeszcze do nas do domu. Kolejna zabawa do 4 rano.
We wtorek uporałam się z górą prasowania i udało mi się nawet upchnąć wszystko do torby. Skończyłam mniej więcej koło 23 i padnięta poszłam spać.
Wczoraj dowiedziałam się, że zostałam przekwalifikowana w pracy.  Od 29 września, zaczynam pracę na restauracji. Będę robić dokładnie to samo, co Maher w Tunezji tyle tylko, że za lepsze pieniądze.  Najwyraźniej kadrowa mnie polubiła.
Na wyjazd wszystko już przygotowane, aczkolwiek nie dociera jeszcze do mnie, że już za kilka godzin będę z Maherem. W tamtym tygodniu jakoś bardziej do mnie wszystko docierało.  Maher natomiast strasznie przeżywa.  Nie może spać, robi mega porządki i ogólnie cieszy się chłopak.
Trzymajcie więc kciuki, żeby wszystko poszło zgodnie z planem i żeby Maher dostał wizę. Taki jest właśnie cel mojego wyjazdu i mam nadzieję, że zostanie on zrealizowany. Plan na mój pobyt w Tunezji jest bardzo napięty, ale mam nadzieję, że znajdę chwilę na odpoczynek. Mamy wolny tylko jeden dzień-pierwszy. Musimy się sobą nacieszyć jak to Maher powiedział.
A tak w ogóle, to miałam dzisiaj piękny sen. Chyba nadal przeżywam ślub mojego brata, bo znów mi się śnił, ale tym razem, to ja byłam w białej sukni i składaliśmy sobie z Maherem przysięgę… Zaczynam mieć chyba senne marzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz