7 września 2008

Po weselu, przed poprawinami...


O dziwo na weselu wszystko poszło zgodnie z planem. Goście zadowoleni, więc dzisiaj wracają na poprawiny. Zabawa trwała do 6 rano. Na 7 w domu. Chwila snu i już ponowne przygotowania. Nogi odmówiły posłuszeństwa, ale ani raz z parkietu nie zeszłam :-) Teraz nie mogę chodzić ale co tam. Roztańczę sobie stopy na poprawinach, a jutro będę leżeć z nogami w górze. Pierwszy raz odczułam, że Maher jest zazdrosny…  Zawsze mi to mówił, ale wczoraj zdążył okazać. Dzwonił chyba z 5 razy w czasie wesela pytając niby czy się dobrze bawię, ale czułam, że zwyczajnie się troszeczkę denerwował. Rano jak się obudził, to oczywiście musiał zadzwonić. Zapytać co i jak i gdzie jestem. Spokojnie wytłumaczyłam, że śpię sobie już w swoim łóżeczku-sama! Pożyczył mi słodkich snów i stwierdził, że KOCHA- „tak bardzo, bardzo”.
A teraz uwaga. Musze się przyznać, że bałam się tego mojego świadkowania i drużbowania. Nie miałam pojęcia jak dogadamy się z drużbą w tańcu.
Jako jedyni z drużbów nie schodziliśmy z parkietu i tańcowaliśmy do białego rana. Dawno się tak nie bawiłam.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz