5 listopada 2008

Świeży kierowca i sytuacja na drogach...


Jadąc dzisiaj do miasta stwierdziłam, że napiszę coś na temat kierowania samochodem i prawa jazdy. Dopóki nie miałam prawka, to nie zwracałam szczególnej uwagi na sytuację na drogach. Teraz jednak uległo to diametralnej zmianie. Egzamin na prawo jazdy zdałam w styczniu tego roku, a zostało mi ono wydane 14 lutego i taka też data na nim widnieje. 14 Luty to jednocześnie dzień mojej pierwszej „samodzielnej” jazdy, czyli jazdy bez instruktora. Osobiście uważam, że prawdziwa szkoła jazdy zaczyna się dopiero w momencie po zdanym egzaminie. Wtedy dopiero człowiek uświadamia sobie jak wiele musi się jeszcze nauczyć.  Przez pierwsze dni chciałam by ktoś jeszcze ze mną jeździł, ale po tygodniu postanowiłam, że po raz pierwszy pojadę sama samochodem na moją próbną maturę. Tak też się stało. Objechałam cała i zdrowa, ale jednocześnie zestresowana. Z każdym dniem stres był coraz to mniejszy aż w końcu zaczęłam jeździć bez nerwów i ciągłego myślenia, na jaki bieg mam wrzucić… Pokonanie trasy dom-szkoła-dom nie było czymś strasznym. Z czasem zaczęłam się wypuszczać dalej, a po miesiącu posiadania prawka rodzice zabrali mnie na przejażdżkę nowym samochodem do Dąbrowy Górniczej.  W jedną stronę prowadził tato, a wrócenie należało do mnie. Obce miasto, ciemność, barierki rozdzielające pasy na drodze szybkiego ruchu, światła samochodów z naprzeciwka rażące w oczy i ciągłe mamrotanie ojca „szybciej, wrzuć 5” było katastrofą. Co prawda wróciłam w takim samym czasie jak ojciec zajechał w tamtą stronę, ale powiedziałam, że nie zamierzam go nigdy więcej wozić dopóki nie nauczy się, że to ja decyduje o tym jak jadę a jego uwagi są mi zbędne. Teraz nie robi mi już różnicy, jakim samochodem jadę.  Nie ważne czy jest to combi, czy może moja mała „polóweczka”. Wszystkim pojadę i wszystkim zaparkuję, ale trochę czasu musiało minąć żeby czuć się w każdym aucie tak samo komfortowo i tak samo bezstresowo go prowadzić.
Zauważyłam też, że stałam się bardziej nerwowa jadąc samochodem, jako pasażer. Wcześniej nie przeszkadzała mi nadmierna prędkość a teraz się jej boję. Boje się też przejeżdżania blisko jakiś obiektów, które znajdują się w pobliżu strony, po której siedzę.
Najgorszy jest jednak fakt, że jadąc samochodem nie ważne czy kierując czy będąc pasażerem zaczęłam wyklinać ludzi. A to, że ktoś przechodzi nie na przejściu, a to, że jakiś dziadek wylazł na czerwonym nie myśląc, że jak się nie daj boże potknie to będzie katastrofa, a to ze jakiś baran skręca bez migacza, lub pcha mi się przed maskę nie sygnalizując tego.  Najgorsze są takie cwaniaczki na drogach stwarzający nie małe zagrożenie. Paranoja jakaś. Jak wcześniej nie przeklinałam, to teraz jadąc autem musze się naprawdę kontrolować, żeby używać kulturalnych słów w celu opisania sytuacji….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz