7 grudnia 2009

Z grudniowymi przeprosinami...


Na samym początku chciałam przeprosić za zmianę adresu bloga. Szczerze powiedziawszy mam mieszane uczucia. Z jednej strony chciałabym wrócić do starego adresu z innej obawiam się tego. Nadal nie wiem, o co chodzi z filmikami na blogu, że nie mogę ich wstawiać, a na youtube już nie chcę ich zamieszczać. Nie wiem, co poczuliście z powodu mojego zniknięcia, ale musiałam to zrobić, choć na chwilę. Wiem na pewno, że mnie jest strasznie przykro, kiedy widzę, że blogi, które czytałam znikają. Wiem zachowałam się głupio, ale nie umiem w inny sposób chronić siebie i męża. W ostatnim czasie sporo się dzieje w naszym najbliższym otoczeniu, co skłania nas do głębszych przemyśleń.
Jest już grudzień, coraz bliżej kolejna sesja. Zaległy egzamin oczywiście zdałam, może nie z wyjątkowo zadowalającą notą, ale liczy się fakt zdania. Mam też zdane dwa egzaminy z tego semestru, więc na sesję zostało ich już tylko dziewięć. Lepsze 9 niż 11. Zawsze to już coś do przodu
Jednak pomimo sesji zbliżającej się wielkimi krokami ważniejsze są w tym roku Święta. Pierwsze Święta Bożego Narodzenia, które spędzę razem z mężem i rodziną, która w ciągu roku powiększyła się o 3 osoby.  (Bratowa, bratanek i Maher)
Maher strasznie cieszy się z powodu choinki i najchętniej to już by ją ubrał w przeróżne ozdoby. Jako, że nie mógł się już doczekać, to zakupił 2 pięknie pachnące świece do naszego pokoju. W ogóle cieszy go ta cała otoczka w sklepach, na wystawach, na ulicach i w domu np. lepienie pierogów. Co chwilę dopytuje o Wigilię czy to, aby na pewno 24 grudnia nie je się mięsa… Zobaczymy, jaki będzie miał zapał do tego wszystkiego jak pozostanie kilka godzin do świąt, a co tak naprawdę powie o tym wszystkim po świętach? W tym roku też po raz pierwszy wspólnie spędzimy ostatnią noc tego roku i przywitamy kolejny. Szczerze powiedziawszy nie wiemy jeszcze, co będziemy robić. Najprawdopodobniej pójdziemy jak wiele innych osób na krakowski rynek, bądź zostaniemy w domu zapraszając znajomych. Najważniejsze jest dla nas to, że będziemy mogli normalnie, a nie przez sms, czy telefon złożyć sobie życzenia.
Czekamy też na paczuszkę z Tunezji, w której lecą do nas pyszne słodziutkie pomidorki i kuskus, bo ten, co można kupić w Polsce to zupełnie inna bajka… Mam nadzieję, że przed świętami do nas dotrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz