10 marca 2009

Filozofia...


Pierwszy weekend na uczelni z zajęciami z drugiego semestru już za mną. Generalnie jak do tej pory nie jest źle, choć przerażają mnie niektóre przedmioty. Po wczorajszej filozofii tak strasznie bolała mnie głowa, że po powrocie do domu padłam na łóżko i zasnęłam kamiennym snem, co naprawdę rzadko mi się zdarza. Dziękujemy Bogu, że były tylko 3 godziny filozofii a nieplanowych 5, bo chyba byśmy wszyscy umarli włącznie z wykładowcą.
-Może pani powtórzyć?
-Nie mogę, bo tworzę. Nie wiem, co powiedziałam. Czy ktoś mógłby powtórzyć dla kolegi?
[cisza na sali, wszystkim jest niewygodnie, bo nogi merdają nam w powietrzu. Dziwnie wyprofilowane krzesła, że siedzimy na nich jakoś poskręcani]
-Nie mogę, no nie mogę, rozpraszacie mnie. Najlepiej się nie ruszajcie…
[Nie ruszamy się, siedzimy cicho, nic nie rozumiemy, nie jesteśmy w stanie nic zanotować, wyciągamy książki-może chociaż czytanie wytrąci nas z tego cholernego transu]
- Oooo nareszcie czujecie ten klimat, czuję że wy czujecie.Widzicie jak dobrze nam poszło. Szybko wczuliście się w klimat.
[ No nie da się… Nie da się po prostu. Kobieta na bank jest w jakiejś sekcie, albo chociażby nawiedzona. Kręciło się nam w głowach po tej cholernej filozofii. Boże, co za pajac wymyślił 5-godzinne wykłady z filozofii z człowiekiem co własnej myśli sformułować nie potrafi… Już się boję kolejnego wykładu z tą kobietą i nie jestem jedyna podszyta strachem]

Jutro czeka mnie wycieczka do Warszawy. Trasę dworzec centralny-lotnisko mam opanowaną do perfekcji. Mam nadzieję, że wszystko będzie planowo i w samo południe zobaczę Mahera… Później trasa lotnisko-dworzec i będziemy sobie jechać do domu. Wizja 72 dni razem napawa nas szczęściem i spokojem. Nie będzie kolejnego rozstania po 2 tygodniach razem, aczkolwiek po takim czasie będzie ono mogło być bardziej bolesne. Czuję jak bije moje serce i mam wrażenie, że za chwilę wyskoczy, a przecież Maher przylatuje dopiero jutro. Nie wiem co to za dziwne bicie serca. Czy już ze szczęścia, a może ze strachu by nie było żadnych niespodzianek, tak jak poprzednim razem…
Co do odwiedzania Waszych blogów, to jestem na bieżąco z czytaniem wszystkich notek jednak czasu na komentowanie zabrakło. Wcześniejszym zjadaczem mojego czasu była sesja, a teraz przyjedzie Maher. Mimo wszystko obiecuję się poprawić. Już teraz uciekam do Waszych zapisków i postaram się coś skomentować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz